Fragment e-booka “Maluchy na brzuchy – katolog dobrych praktyk kontaktu skóra do skóry po porodzie”. Zdjęcie główne: Małgorzata Kozłowska.
Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach rządowego programu Funduszu Inicjatyw Obywatelskich NOWEFIO 2021-2030.

Ranking Maluchy na Brzuchy 2024: 93% złoty medal
Jak w Państwa placówce przebiega procedura kontaktu skóra do skóry po porodzie drogami natury i po cięciu cesarskim?
W naszym szpitalu rocznie przychodzi na świat około 500-600 dzieci, w zależności od rocznika. Są lata chudsze, są lata grubsze, jeśli chodzi o liczbę urodzeń. Średni odsetek cięć cesarskich wynosi 33 % z tej sumy. Od 2012 roku jestem w Mysłowickim Centrum Zdrowia położną koordynującą blok porodowy i kontakt skóra do skóry jest tu wprowadzony właściwie od pierwszego dnia mojej pracy. Jest to tutaj normalna i powszechna praktyka, nie ma rozbieżności, jeżeli chodzi o procedurę i każdy pracownik oddziału ją stosuje.
Noworodki po porodach drogami natury są kładzione bezpośrednio na brzuchach kobiet. Mamy bardzo małą liczbę noworodków odsyłanych po porodach do ośrodków o wyższej referencyjności, kiedy dzieci potrzebują wsparcia oddechowego czy pomocy pediatry. Zatem można powiedzieć, że u nas prawie 100 % dzieci urodzonych drogami natury jest w ramionach mamy co najmniej dwie godziny, a nawet i dłużej. Z racji tego, że mamy kameralny oddział, nie mamy tutaj nawału pacjentek rodzących, więc nie ma potrzeby ich poganiania, że dwie godziny minęły i trzeba zwolnić łóżko na sali porodowej. W związku z tym na przykład jeżeli kobieta rodzi o piątej rano, to możemy ją przetrzymać na bloku porodowym do godziny siódmej czy siódmej trzydzieści, żeby mogła w spokoju zjeść śniadanie. Dlatego w naszej praktyce noworodki są na brzuchach mam dłużej niż te dwie godziny. Wszystkie procedury za zgodą rodziców robimy po zakończonym pełnym kontakcie skóra do skóry, czyli zabieg Credego, szczepienia, badania pediatryczne. Wymienione procedury mają miejsce na oddziale noworodkowym, nie robimy tego w ramach sali porodowej. Jedynie jeżeli musimy podać maść na oczy (oczywiście za zgodą rodziców), to robimy to na porodówce.
Jeśli chodzi o cięcie cesarskie, to trzeba pamiętać o tym, że nie każda pacjentka przychodzi z partnerem czy mężem do tego zabiegu. U nas jest możliwość towarzyszenia osoby bliskiej przy cięciu, natomiast nie każdy z tego korzysta. Nie zmuszamy do niczego, bo jest to wola pacjentki i jej osoby bliskiej. Jednak jeżeli wiemy, że tata jest przy cięciu albo oczekuje obok (bo nie chce być bezpośrednio na sali operacyjnej), to noworodek urodzony cięciem cesarskim prosto z sali operacyjnej trafia na kangurowanie do taty. Zazwyczaj kangurowanie odbywa się na sali porodowej, gdzie tata czeka na dziecko, aby mógł je mieć w kontakcie skóra do skóry, natomiast z chwilą wywiezienia rodzącej z sali operacyjnej do sali porodowej przekładamy noworodka wprost z ramion taty do ramion mamy. I dalej mama albo tata kangurują maluszka. W praktyce kobieta przebywa cały czas z noworodkiem i dziecko po cięciu cesarskim jest tak długo w kontakcie skóra do skóra, aż nie spionizujemy mamy. Jeżeli nic nie dzieje się z pacjentką i noworodkiem, kontakt skóra do skóry trwa około sześć czy siedem godzin, aż do momentu uruchomienia położnicy, więc jest to dosyć długi czas. Oczywiście w tym czasie poddajemy mamę i dziecko działaniom takim, jak rozkręcenie laktacji i usprawnienie techniki karmienia piersią, natomiast nie przerywamy kontaktu mamy i dziecka, noworodek nie przeszkadza nam w żadnych czynnościach.
A czy jest możliwość w Państwa szpitalu, żeby mama po cięciu cesarskim mogła być w kontakcie skóra do skóry z noworodkiem już na sali operacyjnej?
Powiem szczerze i nie będę niczego ukrywać. Mamy tak zaprojektowany blok operacyjny i salę cięć (która ma już kilkanaście lat), że niestety nawiew z klimatyzacji mamy bezpośrednio nad stołem pacjentki. Architekt prawdopodobnie był facetem i niestety nie pomyślał o tym, że może być taka procedura, jak kontakt skóra do skóry na sali cięć i niestety wstawił wywiew z tej klimatyzacji w taki sposób. Dlatego, że temperatura w sali operacyjnej musi mieć około 18-20 stopni celsjusza, a bezpośrednio nad stołem jest zimny nawiew, jest za zimno, by noworodek był nagi. To sprawia, że najpierw dajemy mamie noworodka na chwilę, a potem przekazujemy go tacie na kangurowanie. Jeżeli jednak nie ma takiej możliwości, bo mama nie ma koło siebie partnera ani innej osoby towarzyszącej, to wtedy noworodek czeka w kąciku noworodkowym i ląduje na piersi mamy, kiedy zostanie przewieziona do sali poporodowej.
Wspomniała Pani, że te procedury kontaktu skóra do skóry w Państwa placówce wyglądają w ten sposób od dwunastu lat.
Tak, z chwilą, gdy przyszłam tutaj do pracy i zaraz po wejściu w życie Standardu Organizacyjnego Opieki Okołoporodowej realizowaliśmy prawo do kontaktu skóra do skóry. Waga noworodka nie była nam do niczego potrzebna w pierwszej minucie jego życia ani inne pomiary, w związku z tym noworodek trafiał w ramiona mamy i na niej pozostawał przez dwie godziny. Co też jest ważne, jeżeli nie ma żadnych komplikacji ze strony mamy ani dziecka, u nas noworodek jest bardzo długo na pępowinie (czyli czekamy z odpępnieniem maluszka). Nieraz jest to godzina, półtorej godziny, a nawet do dwóch godzin!
Miło to słyszeć. Jakie były największe wyzwania w czasie, kiedy wdrażaliście Państwo procedurę kontaktu skóra do skóry?
Na początku była obawa pediatrów (tego teraz nie ma), że dziecko wychłodzi się, że musi gdzieś trafić do inkubatora (mówię o czasach dawnych) albo musi być poowijane kocykami, poubierane w śpiochy, kaftaniki, bo przecież wyziębia się. Natomiast z czasem nowa procedura kontaktu skóra do skóry przyjęła się. Wiadomo, wszystkie rewolucje nie mogą być tak od razu wprowadzane w życie. Wszystko musi postępować powoli, żeby przygotować personel i pokazać, że nic złego nie dzieje się z dzieckiem. Pediatrzy byli zdziwieni, że noworodkom nic się nie dzieje, nie wychładzają się, więc Standard w kontekście skóra do skóry wszedł nawet gładko. Do tej pory nie ma z tym problemu. Nawet dochodzi do takich sytuacji, że czasem gdy musimy dziecko trochę wcześniej przekazać na oddział, to pediatrzy sami pytają: ,,Co się dzieje? Już? Po co tak szybko?”. Są różne sytuacje pediatryczne bądź inne, rodzinne, gdzie za zgodą matki ten kontakt skóra do skóra należy przerwać wcześniej.
Jakie strategie i narzędzia pomogły Państwu wprowadzać kontakt skóra do skóry do standardu pracy w szpitalu?
Na pewno przyczyniło się do tego wejście w życie Standardu Organizacyjnego Opieki Okołoporodowej, bo, jakby nie było, jest to regulacja prawna i wszystkie nasze działania na sali porodowej opieramy o ten dokument. Nasza placówka ma pierwszy stopień referencyjności, więc nam jest łatwiej, bo mamy najwięcej fizjologicznych ciąż i porodów. Dodatkowo jesteśmy jedynym szpitalem na Śląsku, gdzie my – położne prowadzimy porody samodzielnie. Nie wzywamy lekarza do porodu fizjologicznego, więc taki rodzaj porodu jest bardzo zbliżony do prowadzenia w warunkach domowych. Oczywiście, trudno nazywać szpital domem, jednak nasz blok porodowy jest znany z tego, iż wystrój sal porodowych jest zbliżony do wystroju domowego. Nie mamy tutaj żadnych sprzętów szpitalnych na wierzchu, nie mamy też standardowych łóżek porodowych. Mamy tylko jedno profesjonalne łóżko porodowe, które służy nam czasami do głębszych szyć czy kontroli. Jako pierwsi w kraju zakupiliśmy kanapę porodową i na tej kanapie możemy prowadzić pacjentkę w różnych pozycjach przez cały poród. Kanapa składa się jak klocki czy puzzle. Standard Organizacyjny dał nam bardzo dużo, jesteśmy wdzięczne, że taki dokument prawny powstał i dzięki temu możemy pracować. Tam jest napisane szczegółowo, kto może prowadzić poród, a wiadomo, że jest to i położna, i lekarz ginekolog-położnik. Położna jest odpowiedzialna za fizjologię, a kiedy z fizjologi robi nam się patologia, wtedy wzywamy lekarza. Noworodki po porodzie oraz matki są pod naszą opieką.
Jak rozumiem, że Standard Organizacyjny Opieki Okołoporodowej pomógł Państwu wdrożyć różne procedury, w tym kontakt skóra do skóry?
Tak i przede wszystkim dał nam – położnym duże pole do popisu, jeżeli chodzi o samodzielność, o wykazywanie się w naszych umiejętnościach. Poskutkowało to jeszcze jednym chlubnym wyróżnikiem naszej placówki. Myślę, że mogę zaryzykować stwierdzeniem, że mamy w Polsce pierwsze miejsce, jeżeli chodzi o ochronę krocza przy porodzie, bo my krocza nie nacinamy. Nie wiem, czy ktoś może pochwalić się takimi statystykami. Nie mówię tutaj o szpitalach, które mają drugi czy trzeci stopień referencyjności, bo tam nigdy się tego nie osiągnie ze względu na większą skalę patologii. Natomiast jeśli chodzi o szpitale w kraju, które mają pierwszy stopień referencyjności, śmiało mogę powiedzieć, że jesteśmy na pierwszym miejscu, jeżeli chodzi o ochronę krocza. W 2025 roku, a wywiad przeprowadzamy w lipcu, nacięliśmy krocze tylko jednej pacjentki i to było ściśle ze wskazań medycznych, natomiast w skali roku to są średnio dwie lub trzy pacjentki potrzebujące nacięcia krocza. Od kilkunastu lat udaje nam się zachować taką średnią statystykę.
Wracając do tematu głównego, jakim jest kontakt skóra do skóry po porodzie drogami natury i cięciu cesarskim, czy jako szpital stawiacie sobie kolejne wyzwania w tych kwestiach?
Jeżeli chodzi o porody drogami natury, nie przeskoczymy już tej statystyki, bo na ten moment mamy ją wysoko wyśrubowaną: to 99 %. Na pewno życzymy sobie, aby pacjentki stawiające się u nas do cięcia cesarskiego, przychodziły z partnerami, aby oni mogli kangurować. Nie wszyscy tatusiowie przychodzą na samo cięcie, tym samym kangurowanie w pierwszych minutach życia jest przez to utrudnione bądź w takiej sytuacji czekamy, aż mama wyjedzie z sali operacyjnej, aby ona mogła być z dzieckiem w kontakcie skóra do skóry.
Czy jest realna zmiana warunków panujących na sali operacyjnej, by umożliwić kontakt skóra do skóry mamy i dziecka na sali operacyjnej po porodzie przez cięcie cesarske?
Oczywiście! Będziemy próbować coś z tym zrobić w najbliższym półroczu. Natomiast na ten moment toczą się też inne prace remontowe na terenie szpitala. Obecnie remontujemy sale dla pacjentek na oddziale położniczym, a do tego mamy też remont klatki schodowej. Gdybyśmy w tym momencie rozkopali jeszcze salę operacyjną, to byłby dramat. Najpierw skończymy zaczęte remonty, ale myślę, że to kwestia czasu, aby coś zrobić z tym nawiewem w sali do cięć. Na pewno będziemy dążyć do tego, aby to maleństwo urodzone cięciem cesarskim mogło od razu po porodzie znaleźć się na klatce piersiowej swojej mamy.
Jako stowarzyszenie Tulimy Mamy będziemy bardzo trzymać za to kciuki. Gdyby miała Pani coś poradzić osobom, które chcą usprawnić w swoim szpitalu kontakt skóra do skóry, to co by to było?
Trudno wchodzić w skórę kogoś, kto pracuje w szpitalu o trzecim stopniu referencyjności. Jednak jeżeli miałabym odnieść się do szpitali z pierwszym stopniem referencyjności, gdzie pracują położne odpowiedzialne za procesy fizjologiczne, to pierwsza byłaby rada, że położna powinna w swojej pracy cały czas wysoko stawiać sobie poprzeczki i rozwijać się zawodowo. Akurat kontakt skóra do skóry jest najłatwiejszym elementem porodu fizjologicznego, ponieważ niczego to od nas nie wymaga jako od położnych. Nic. Położenie tylko noworodka na mamie, zabezpieczenie jego termoregulacji i tak naprawdę przyglądanie się ich relacji (mama-dziecko). Później naszym zadaniem jest ułatwianie i propagowanie wczesnego karmienia piersią. Oczywiście, o ile pacjentki wyrażają zgodę na karmienie piersią. Jeżeli kobieta nie decyduje się na naturalne karmienie, nie zmuszamy jej do tego, natomiast rozmawiamy o tym i mówimy o korzyściach. Jeżeli mama wyraża chęć, to instruujemy ją, jak prawidłowo powinna podać pierś. Bardzo rzadko używamy do tego dłoni, bo idea w kontakcie skóra do skóry jest taka, że mama radzi sobie sama przy pomocy naszych komunikatów słownych. Zawsze jako położne jesteśmy do jej dyspozycji i pomagamy położnicy. Ponadto myślę, że kluczowa jest praca zespołowa, żeby cały zespół pracujący w szpitalu chciał danej procedury. Czasem zdarza się tak, że jedna zmiana w szpitalu chce kontaktu skóra do skóry, a druga nie chce. Położnych i lekarzy kontakt skóra do skóry nic nie kosztuje.
Jaką widzi Pani największą korzyść wynikającą z kontaktu skóra do skóry?
Nie ma wad. Są tylko i wyłącznie korzyści. Bo jakie mogą być wady tego, że położę dziecko na klatkę piersiową mamy czy przyłożę do jej piersi? Na tym polega macierzyństwo, początki macierzyństwa. Rodzi się mama, kobieta rodzi się matką. To jest jej nowa rola, ma przy sobie noworodka. Nie wiem, czy może być coś łatwiejszego w początkach jej macierzyństwa. Urodziła, dała radę, pokonała ten trud porodu i teraz ma owoc swojej pracy – wielogodzinnej nieraz. To jest ich przestrzeń, ich czas, żeby popatrzyli sobie w oczy, byli razem, żeby nikt im w tym nie przeszkadzał, bo to są jedne z najpiękniejszych chwil, które już nie wrócą w ich życiu. Tu są same korzyści, tu wad nie ma żadnych.
Rozmawiała: Małgorzata Tutko

Katarzyna Jendrysko-Jamrozik – absolwentka Wyższej Szkoły Medycznej w Sosnowcu, specjalistka w dziedzinie pielęgniarstwa położniczego, położna od dwudziestu pięciu lat. Związana z Salą Porodową Mysłowickiego Centrum Zdrowia w Mysłowicach od 2012 roku. Ponad 2 000 przyjętych porodów.
Bardzo chciałybyśmy wiedzieć, czy przygotowane przez nas materiały okazały się potrzebne i wartościowe dla odbiorców i odbiorczyń – takich jak Ty! Będziemy wdzięczne, jeśli podzielisz się z nami swoimi opiniami na ten temat. Wypełnienie ankiety trwa około minutę i jest anonimowe:
