Fragment e-booka “Maluchy na brzuchy – katolog dobrych praktyk kontaktu skóra do skóry po porodzie”. Zdjęcie główne z archiwum szpitala.
Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach rządowego programu Funduszu Inicjatyw Obywatelskich NOWEFIO 2021-2030.

Ranking Maluchy na Brzuchy 2024: 80% złoty medal
Jak w Państwa w placówce przebiega kontakt skóra do skóry w porodach drogami natury, ale też w czasie cięcia cesarskiego?
Po porodzie siłami natury noworodka układamy na brzuchu kobiety i czekamy, aż pępowina przestanie tętnić. Po ustaniu tętnienia pępowiny dziecko układamy między piersiami matki na klatce piersiowej. Następnie osuszamy, sprawiamy, że dzieciątku będzie ciepło, czyli okrywamy ciepłymi, nagrzanymi w inkubatorze kocykami, które przynosimy w momencie urodzenia. I pozostawiamy kobietę i noworodka, żeby dzieciątko samo zaczęło przystawiać się do piersi. Najważniejsze, żeby maluch po prostu był z mamą. W tym czasie nie przerywamy ich kontaktu. Oczywiście monitorujemy, musimy mieć też bezpieczeństwo, czyli zakładamy kardiomonitory na rączkę albo na nóżkę. Jeżeli uznajemy, że po pięciu, dziesięciu i piętnastu minutach od porodu wszystko jest w porządku z akcją serca i saturacją dziecka (wiemy, jakie są normy, także nie boimy się tych chwilowych spadków), to pozostawiamy w ciszy i spokoju rodziców razem z maluszkiem.
Ewentualnie później, gdy dzieciątko zacznie już szukać, pełznąć do piersi, pomagamy, jeżeli mama o to prosi. Cały czas jesteśmy do dyspozycji, delikatnie dopytujemy, sprawdzamy parametry na monitorach.
Natomiast po cięciu cesarskim jest troszeczkę inaczej, ponieważ my nie mamy stanowiska do badania noworodka w sali cięć cesarskich. W związku z tym musimy czekać, aż dzieciątko zostanie wywiezione, przekazane nam z sali operacyjnej. Tam jest oglądane przez lekarza i zanosimy z powrotem do mamy, żeby mama przytuliła się, pocałowała, żeby to dzieciątko chwilę z nią było. Oczywiście, robimy wtedy sesję zdjęciową, nagrywamy filmik, żeby mieli na pamiątkę. Kiedy chwilę nacieszą się sobą, przekazujemy noworodka do kangurowania z tatą, który jest przygotowany i siedzi przed salą operacyjną na fotelu do kangurowania. Do czasu zakończenia operacji dzieciątko jest z tatą i jest pod jego opieką również monitorowane. Po operacji mama zostaje przewieziona do sali rodzinnej, w której mogą być razem we trójkę i cieszyć się sobą. Wtedy przekazujemy noworodka mamie do dalszego kontaktu skóra do skóry, ale już go nie monitorujemy. Najczęściej obserwujemy wtedy, że dziecko jest już gotowe do ssania piersi, bo od porodu upłynął czas od dwudziestu do czterdziestu minut. Pomagamy wówczas w przystawieniu do piersi i pozostawiamy ich oczywiście razem na dwie godziny.
Od kiedy kontakt skóra do skóry jest realizowany w Państwa w placówce w ten sposób?
Zaczęliśmy go wprowadzać, gdy weszło w życie rozporządzenie o Standardzie Opieki Okołoporodowej, czyli w 2012 roku. Natomiast te początki nie wyglądały tak, jak dzisiaj. To wszystko wydarzyło się po tym, jak wszedł długi Standard Organizacyjny Opieki Okołoporodowej 1 stycznia 2019 roku. Wtedy zostało już bardzo dokładnie opisane, czego należy przestrzegać i jak to ma wyglądać.
Zaczęłyśmy przygotowywać się, żeby spełniać wszystkie punkty Standardu, czyli przygotowywać opis: jak wyglądał ten kontakt, ile trwał, czy go przerwano i z jakiego powodu oraz na czyje polecenie, czy dziecko zaczęło ssać pierś. To wszystko wtedy zaczęło być już opisywane w dokumentacji pielęgniarskiej, bo wszyscy uznali, że jest to ważne. Z każdym rokiem oczywiście coraz bardziej staramy się dostosować do wymogów i może też do życzeń rodziców, bo oni są bardzo świadomi tego, że ten kontakt im przysługuje, że chcą go mieć, chcą to dzieciątko mieć na piersi i wymagają tego. My też staramy się dostosować i tym faktem zachęcić pacjentki, żeby wybrały szpital w Myszkowie do porodu.
Jakie były największe wyzwania w czasie, kiedy ten kontakt skóra do skóry był wprowadzany?
Przede wszystkim wyzwaniem była zmiana sposobu myślenia personelu medycznego, bo personel medyczny namiętnie pytał: „Tylko zważymy i zmierzymy. Przecież co się stanie, jak zabierzemy na chwilę? Co się stanie, jak lekarz zbada i oddamy mamie? Wypełnimy sobie dokumenty. Po co z tym wszystkim czekać?”. Trzeba było dużo pracy, tłumaczenia, że to jest ważne, że nie przerywamy, że zabranie dziecka na pomiary nie jest najważniejsze. Pierwsze badanie przecież może się odbywać do dwunastu godzin po urodzeniu. Na wszystko mamy czas.
Wyzwaniem była też oczywiście obawa pracowników, personelu, pielęgniarek i położnych wobec niepokojących sygnałów ze strony dziecka. Oni musieli nauczyć się, że ta pulsoksymetria w pierwszych minutach jest niższa i że to jest dobrze, że nic się nie dzieje, że nie trzeba natychmiast interweniować, przerywać tego, że to wszystko wymaga czasu, cierpliwości, spokoju.
A jakie strategie i narzędzia pomogły Państwu wprowadzić kontakt skóra do skóry? Wspomniała Pani, że zaczęliście Państwo bardzo pilnować dokumentacji medycznej, zapisów na ten temat. Czy dodałaby Pani jeszcze coś w tym kontekście?
Przede wszystkim edukacja personelu. Poza tym stwierdziliśmy też, że trzeba edukować pacjentki, żeby one wiedziały, co mogą u nas mieć, czego mogą chcieć, że ten kontakt skóra do skóry jest dla nich też ważny. Stworzyliśmy Szkołę Rodzenia “Koala”, która u nas od lat bardzo fajnie funkcjonuje. Mamy około dziewięćdziesiąt par rocznie w Szkole Rodzenia, co jak na szpital powiatowy, uważam, jest bardzo dużo. Kobiety po naszej szkole rodzenia czy innych szkołach dostępnych lokalnie przychodzą do naszej placówki już świadome, one wiedzą, że mogą wymagać od nas kontaktu skóra do skóry i że my powinniśmy spełnić te życzenia, nie zabierać maluszka.
Poza tym zorganizowaliśmy Salę Porodów Rodzinnych z wanną, pięknymi tapetami, aromaterapią i muzykoterapią. Ta sala też nam bardzo pomogła, bo panują w niej takie ciepło i intymność. Dbamy także o prywatność, czyli po prostu zamykamy drzwi na Sali Porodów Rodzinnych.
Czy w obszarze realizacji kontaktu skóra do skóry stawiacie sobie Państwo jakieś kolejne wyzwania? Jeśli tak, to co by to było, co chcielibyście robić lepiej?
Właśnie cały czas zastanawiamy się, co możemy usprawnić. I tutaj w ostatnim czasie wypłynęło to, że możemy zmodyfikować kontakt skóra do skóry po cięciu cesarskim. Chcielibyśmy pozostawić dziecko na piersiach mamy w czasie operacji, czyli wydłużyć ten czas ich kontaktu do dziesięciu minut, następnie przetransportować noworodka na oględziny, a potem, tak, jak mówiłam wcześniej, na kangurowanie do taty. Oczywiście, po operacji dzieciątko trafiłoby z powrotem do mamy, bo wtedy emocje opadają i zawsze są łzy szczęścia. A do tego dzieciątko na piersi, wspaniała sprawa. I to chcemy zmienić, więc będziemy dążyć w tym kierunku.
Bardzo cieszą te słowa, bo w Polsce niestety jeszcze jest niewiele szpitali, które realizują pierwszy kontakt mamy i dziecka już na sali operacyjnej. Trzymamy kciuki, żeby to było bardziej powszechne. Mam jeszcze pytanie, czy gdyby miała Pani udzielić jakiejś porady osobom, które chcą zmienić w swoich szpitalach jakość kontaktu skóra do skóry, to co by to było?
Przede wszystkim nie spieszyć się z wykonaniem procedur medycznych i badaniem lekarskim. Jeżeli dziecko rodzi się w stanie ogólnym dobrym, to czekamy z wykonaniem wszystkiego. Mamy na to czas. Mamy na to całe dwanaście godzin, żebyśmy mogli zmierzyć, zważyć, wykonać szczepienia czy testy pulsoksymetryczne.
Należy dać chwilę rodzicom, tej rodzinie. Matka nigdy nie jest sama, przeważnie rodzi w asyście męża, partnera lub kogoś z rodziny, bo to też wiadomo, że mężowie mogą nie zdążyć na poród. Poczekać, dać im chwilę, zapewnić im ten minimum dwugodzinny czas po porodzie przepływający w atmosferze intymności i miłości. Po prostu nie przeszkadzać. Życzylibyśmy sobie, żeby tak było również u innych, bo słuchamy opinii i czasami te oceny innych szpitali są niefajne.
Zatem to naprawdę nie są skomplikowane rzeczy, prawda? Wydaje się, że jest to prosta zasada: „Nie przeszkadzać”.
Prosta zasada: nie przeszkadzać, zostawić w spokoju, będzie dobrze. Jednak jednocześnie prowadzić nadzór i monitorowanie sytuacji, żeby wychwycić w porę coś niepokojącego.
A gdyby miała Pani wskazać największą zaletę z kontaktu skóra do skóry, to co by to było z Pani obserwacji?
Trudno wybrać tę największą zaletę. Myślę, że kontakt skóra do skóry przede wszystkim pozwala na zbudowanie więzi matka-dziecko. To jest istotne, bo to jest baza na całe życie. Poza tym kontakt zmniejsza stres u matki, a zarazem stres u noworodka. Ponadto noworodek na skórze jest grzany przez mamę, więc jest naturalna termoregulacja, a po chwili sam próbuje przystawić się do piersi. A kiedy dziecko ssie pierś, macica kobiety prawidłowo obkurcza się po porodzie. Te korzyści są z każdej strony, więc nie wiem, czy możemy mówić o jednej. Kontakt skóra do skóry to wielopoziomowa i wielokierunkowa korzyść. Na pewno warto, żeby to realizować. Nikogo to nic nie kosztuje, należy to po prostu zapewnić i nie przeszkadzać.
Rozmawiała: Anna Kwiatek-Kucharska

mgr Jadwiga Głąb – pielęgniarka dyplomowana, od 2002 roku pełni funkcję oddziałowej Oddziału Neonatologii w SP ZOZ w Myszkowie. Specjalistka w dziedzinie pielęgniarstwa neonatologicznego. Aktywnie uczestniczy w szkoleniach i konferencjach z zakresu opieki nad noworodkiem. W pracy szczególną uwagę przywiązuje do edukacji rodziców i wspierania kontaktu skóra do skóry.
Bardzo chciałybyśmy wiedzieć, czy przygotowane przez nas materiały okazały się potrzebne i wartościowe dla odbiorców i odbiorczyń – takich jak Ty! Będziemy wdzięczne, jeśli podzielisz się z nami swoimi opiniami na ten temat. Wypełnienie ankiety trwa około minutę i jest anonimowe:
