Porody pośladkowe – rozmowa z Martą Siwińską

Olga Vitoš: Cześć Marta, opowiedz coś o sobie.

Marta Siwińska: Cześć Olga. Nazywam się Marta Siwińska i jestem doulą. Pomagam kobietom i parom świadomie przygotować się do porodu, połogu i pierwszych chwil z dzieckiem. Wspieram wzmacnianie ich kompetencji, towarzyszę w porodach, wspieram w okresie połogu. Prowadzę także stacjonarny kurs świadomego rodzenia w ramach szkoły rodzenia w Siedlcach.

Od pewnego czasu też obalasz mity dotyczące porodów pośladkowych i właśnie o tym chcę z Tobą porozmawiać. Dlaczego ten temat tak Cię zainteresował?

Przede wszystkim dlatego, że urodziłam swoje pierwsze dziecko pośladkowo. Moja mama urodziła swoje pierwsze dziecko – moją starszą siostrę – pośladkowo. Drugą córkę urodziłam już drogami natury główkowo i nie widzę różnicy między tymi porodami. Moje dzieci były tak samo zdrowe. Dla mnie również przebieg porodu był taki sam. Dodatkowo ponieważ jestem doulą, dużo czytam o tym, co piszą kobiety w ciąży i przeraża mnie, jak wielka jest niewiedza na temat porodów pośladkowych i jak bardzo my kobiety same siebie straszymy. Dlatego też chcę, aby to zmieniło się.

Kiedy rodziłaś pośladkowo?

Bardzo dawno. Moja córka już ma 28 lat. Wtedy też inaczej prowadziło się te porody pośladkowe. Natomiast wierzę w to, że to może wydarzyć się i może wydarzyć się dobrze.

W latach 90. ubiegłego wieku jeszcze w Polsce porody pośladkowe drogami natury były możliwe.

Tak. Nikt wtedy nie zakładał, że będzie musiało być cesarskie cięcie. Wręcz przeciwnie. Myśmy wiedzieli, że dziecko będzie pośladkowo i to było potwierdzone przez USG tydzień przed terminem porodu. Nie było propozycji cesarskiego cięcia tylko miała być próba porodu drogami natury.

To były zupełnie inne czasy. Teraz kobiety są automatycznie wysyłane na cesarskie cięcie, gdy dziecko jest pod koniec ciąży ułożone pośladkowo. Pewnie to doskonale znasz, bo nie raz już się z tym spotkałaś.

Szczególnie w pierwszej ciąży.

Tak, dokładnie. Niedawno wzięłaś udział w szkoleniu prowadzonym przez Breach Without Borders. Możesz nam przybliżyć tę organizację? Kto to jest? Skąd?

Breach Without Borders jest organizacją non profit, zajmującą się szkoleniem, edukacją i popularyzacją porodów pośladkowych. Ich działalność polega na wspieraniu badań, publikacji, konferencji. Organizują warsztaty w temacie porodów pośladkowych. Starają się też tłumaczyć i udostępniać publikacje czy badania z różnych krajów po to, aby były dostępne dla szerszej rzeszy ludzi. Działają też na rzecz tego, aby te informacje i dane na temat porodów pośladkowych były łatwo dostępne i aby były zrozumiałe nie tylko dla personelu medycznego, ale także dla przyszłych rodziców czy też dla doul. Nie tylko dla medyków. Są szkolenia dla personelu medycznego, są też szkolenia on-line, jakie ja robiłam. Są też szkolenia dla rodziców i dla osób wspierających.

I oni działają na całym świecie?

Działają globalnie. Są w kontakcie z wieloma badaczami i lekarzami z różnych krajów. Naprawdę starają się zbierać wszystkie informacje, które pojawiają się na temat porodów pośladkowych po to, żeby jak najpełniej można było oprzeć to, co mówią na medycynie opartej na dowodach naukowych [Evidence Based Medicine – medycyna oparta na dowodach naukowych – przyp. red.].

Czyli robią bardzo dużo dobrej roboty, jeśli chodzi o popularyzację porodów pośladkowych.

Tak, ale robią też dużo dobrego, jeśli chodzi o szkolenia, bo przyjmowanie porodów pośladkowych jest wymierającą, zapomnianą sztuką.

Ja też to dokładnie widzę. W latach 90. jeszcze można było w ten sposób rodzić, a teraz ze świecą szukać można ośrodka, w którym da się urodzić naturalnie dziecko ułożone pośladkowo. Wiele kobiet myśli, że dziecko ułożone pośladkowo wymaga cesarskiego cięcia. Lekarze automatycznie wypisują skierowanie do szpitala. Czy to jest słuszne? Czy da się coś zrobić w takiej sytuacji, aby uniknąć cesarskiego cięcia, gdy dziecko pcha się na świat drugą stroną?

Można próbować różnych metod mniej lub bardziej inwazyjnych. Jest sporo różnych metod, dzięki którym olbrzymia część dzieci się przekręca. Jest taka teoria, która mówi, że wiele z tych dzieci jest ułożonych pośladkowo dlatego, że kobieta ma różne napięcia w obrębie miednicy, które przekładają się na napięcia w macicy. To uniemożliwia dziecku przyjęcia najbardziej optymalnej pozycji, czyli główkowej. Z powodzeniem można stosować różne metody, na przykład Spinning Babies, zapożyczone z medycyny chińskiej moksę, akupunkturę. Można też przejść się do chiropraktyka, który techniką Webstera wspiera symetryczność miednicy. Podobnie działa terapia czaszkowo-krzyżowa, więc są takie rzeczy, które są mało inwazyjne. Są także wizyty u osteopaty albo techniki głębokiej relaksacji, które też przez to, że relaksujemy ciało, wspierają dziecko do obrotu.

Oczywiście są też metody bardziej inwazyjne, jak obrót zewnętrzny, ale warto wiedzieć, że lekarze bardzo wcześnie definiują fakt, że dziecko jest ułożone pośladkowo. Bardzo często spotykam się z kobietami, które już na etapie 30-31. tygodnia ciąży są informowane, że ich dziecko jest ułożone pośladkowo i będzie cesarskie cięcie. Wydaje się, że najlepsze efekty metodą Spinning Babies uzyskuje się w okolicy 34-35. tygodnia ciąży, a słyszałam o przypadkach, gdy dzieci przekręcały się w 39. tygodniu ciąży. Dlatego wydaje mi się, że jeśli naszym celem jest urodzenie dziecka drogami natury, to warto olbrzymią większość tych metod wypróbować i dać dziecku szansę na przekręcenie się. Jeśli nie zrobimy nic, to prawdopodobnie nic się nie zmieni.

Czyli gdy kobieta idzie do lekarza w 30-32. tygodniu ciąży, dziecko jest odwrócone pupą w dół, to lekarz w tym wypadku powinien polecić kobiecie wizytę u kogoś, kto się zajmuje np. Spinning Babies, fizjoterapią uroginekologiczną, osteopatią itd. W ostateczności przeprowadzić obrót zewnętrzny, który robi się po 37-38. tygodniu ciąży. Ale wyobraźmy sobie, że kobieta wszystkie sposoby zastosowała. Obrót zewnętrzny też nie powiódł się. Czy to musi oznaczać poród przez cesarskie cięcie?

Nie musi, ale trzeba najprawdopodobniej zastosować turystykę porodową. Porody pośladkowe w Polsce przyjmuje się w niewielu ośrodkach, a przynajmniej niewiele ośrodków o tym głośno mówi. Są takie ośrodki, które o tym nie mówią, ale zwłaszcza przy kolejnym dziecku personel medyczny proponuje jednak poród drogami natury. Niestety nie jest to bardzo powszechne. To jest cudowna sztuka, która wymiera i jest powoli zapominana, w związku z czym trzeba trochę bardziej wysilić się..

Żeby znaleźć specjalistę, który zna się i wie o co chodzi?

Który przyjmuje porody pośladkowe i który umie to robić.

Jest jeszcze jedna kwestia, bo pewnie też to zauważyłaś. Na forach internetowych czy grupach na facebooku dla kobiet w ciąży gdy pada hasło: „moje dziecko jest ułożone pośladkowo”, to wszystkie kobiety mówią automatycznie: „cesarka”. Mało tego, gdyby któraś odezwała się, że przecież da się urodzić dziecko ułożone pośladkowo drogami natury, to najczęściej wszystkie inne odpowiadają, że to jest niebezpieczne. Skąd się wzięło w społeczeństwie przeświadczenie, że porody miednicowe są niebezpieczne?

Wydaje mi się, że wzięło się to z tego, że kiedyś poród ten był prowadzony w pozycjach leżących na łóżku i to nie jest pozycja fizjologiczna do prowadzenia porodu pośladkowego.

To nie jest fizjologiczna pozycja do żadnego porodu.

Tak, ale już na pewno nie pośladkowego. Także kiedyś do tych porodów brali się medycy, którzy nie do końca mieli pojęcie o tym, co robią. Oczywiście badania mówią, że ten poród pośladkowy jest obarczony trochę większym ryzykiem. Było takie duże badanie w Skandynawii, do którego powołano grupę ekspertów. Mieli oni dostęp do dokumentacji porodów pośladkowych z tego kraju, ale także i z innych krajów. I ta komisja odkryła, że ryzyko porodu pośladkowego drogami natury wynosi 1,2 %. Przy porodach główkowych to ryzyko wynosi 0,6%. I o tym też warto mówić. Warto również dodać, że jeżeli chce się urodzić kolejne dzieci, to ryzyko przy cesarce, że łożysko będzie wrastać w bliznę, dramatycznie zwiększa się. Czyli oprócz potencjalnego ryzyka porodu pośladkowego drogami natury, warto wziąć pod uwagę, jakie korzyści daje poród drogami natury, jak to wpływa na kobietę. Każde cięcie cesarskie zwiększa ryzyko różnych problemów. Ale na to często nie patrzy się.

Czyli trzeba brać pod uwagę szerszy kontekst, a nie tylko ten jeden poród, bo ich może w przyszłości być więcej, prawda?

Dokładnie tak. Warto się temu przyjrzeć dokładnie. Mamy tendencję do generalizowania, mamy tendencje do czytania innych opinii. Skupiamy się na tym, co nie jest ważne.

Przed nami jeszcze dużo pracy u podstaw. Pracy edukacyjnej.

Tak.

Co byś przekazała kobietom, które są pod koniec ciąży, a ich dzieci ułożyły się pośladkowo.

Żeby nie bały się. Jeśli chcą urodzić dziecko pośladkowo drogami natury, to warto poszukać lekarza, który przyjmuje takie porody. Turystyka porodowa nie jest niczym strasznym i jest coraz częściej praktykowana. Nie musisz rodzić w szpitalu, w którym pracuje twój ginekolog. Jest mnóstwo dobrych, naturalnych metod, które mogą sprawić, że Twoje dziecko się przekręci i będzie mogło urodzić się główką. Ale przede wszystkim warto pamiętać o tym, że nasze dzieci zawsze wiedzą, co jest dla nich najlepsze w porodzie, więc jeśli nie przekręci się, to był w tym określony sens.

Dzieci są mądre.

Tak. Wbrew pozorom jeszcze w brzuchu dzieciaki są bardzo mądre i wiedzą, co robią.

Rozmawiała: Olga Vitoš

Marta Siwińska – doula pomagająca kobietom i parom świadomie przygotować się do porodu, połogu i pierwszych chwil z dzieckiem. Wspiera wzmacnianie ich kompetencji. Pomaga im podejmować decyzje w oparciu o ich własne preferencje i wiedzę opartą na badaniach, a nie przekonaniach.

https://doulamarta.pl/