Zalety długiego karmienia piersią i systemowe wsparcie laktacji – wywiad z Tomaszem Chodkowskim

Małgorzata Bryl-Sikorska: Zacznę od tematu, który wywołuje wiele kontrowersji i emocji. Kiedy zaczynamy rozmawiać o walorach karmienia piersią i możliwie jak najdłuższego utrzymania laktacji, odzywają się głosy, że nie można zmuszać kobiet do karmienia pokarmem naturalnym i żeby nikogo nie oceniać. Narracja pro laktacyjna często kwitowana jest również tak, że wprowadza się niesprawiedliwy podział na dobre matki karmiące piersią i złe matki karmiące mlekiem sztucznym. O dobrych stronach laktacji trzeba mówić dużo i często, ale co możemy powiedzieć kobietom, które czują się urażone lub napiętnowane tą narracją?

Tomasz Chodkowski: To jest bardzo złożony temat, dlatego że z jednej strony należy zrozumieć uczucia mam, które przedwcześnie przerywają karmienie naturalne, co oczywiście nie jest miłe i długo to pamiętają. Z drugiej strony, powinniśmy popularyzować dobre strony długiej laktacji i edukować współczesnych rodziców. Należy też pamiętać, że wspomniane przez panią zagubienie, rozgoryczenie, a nawet złość niektórych kobiet reagujących agresywnymi komentarzami, są podsycane przez siły, które nie są zainteresowane karmieniem naturalnym. Siły te próbują zablokować lub zdyskredytować nasze rozmowy, opinie czy komentarze na temat plusów karmienia piersią. I to już jest dla mnie trudne do zaakceptowania, a spotykam się z tym od wielu lat.

Zacząłem od tego, że temat jest bardzo złożony, bo trzeba sobie zdać sprawę, w jakim kontekście współcześnie funkcjonujemy i kto na tym polu chce ugrać swoje. Zrozumienie tych zjawisk z pewnością jest narzędziem pomagającym toczyć rozmowę.

Dlatego chciałabym dziś porozmawiać z Panem o tym kontekście. W pierwszej kolejności zapytam o to, na jakim poziomie jest Pańskim zdaniem edukacja kobiet i mężczyzn z zakresu laktacji, jeśli chodzi o to, co oferuje polski system?

Moim zdaniem jest tak, że na dzień dzisiejszy mama podejmująca decyzję o przedwczesnym przerwaniu karmienia naturalnego, decyduje nieświadomie. Jestem w tym temacie od ponad dwudziestu lat i nie pamiętam żadnej rozsądnej kampanii edukującej, dostarczającej argumentów oraz wiedzy dla rodziców.

Dookreślmy, że chodzi tu o edukację oferowaną przez publiczny system ochrony zdrowia, bo organizacje pozarządowe prowadzą takie kampanie.

Tak, ale chodziłoby o naprawdę szeroko zakrojoną kampanię społeczną, telewizyjną, związaną też z edukacją środowisk medycznych oraz prowadzącą do uruchomienia powszechnych szkół rodzenia oferujących aktualną wiedzę. Na przestrzeni lat musieliśmy cały system edukacji okołoporodowej stworzyć z boku systemu ochrony zdrowa. Przecież edukacja okołoporodowa nie jest w środku. Cały system edukacji w ramach Centrum Nauki o Laktacji jest efektem funkcjonowania organizacji pozarządowej, a nie efektem funkcjonowania Ministerstwa Zdrowia.

A co zrobiło Ministerstwo Zdrowia?

Niewiele. Zrobiło kilka dobrych ulotek i materiałów, w których przygotowaniu uczestniczyłem. O edukacji przedporodowej, która przysługuje od paru lat każdej kobiecie w ciąży, Ministerstwo Zdrowia praktycznie milczy i nie odzywa się na ten temat. Na papierze mamy genialną edukację, bo każdej kobiecie przysługuje około trzydziestu wizyt edukacyjnych. Wyobraźmy sobie, że te zajęcia prowadzi osoba, która posiada odpowiednie przygotowanie i wiedzę. Wtedy rodziny byłyby dobrze wyedukowane. Tylko jeśli zapytamy dziś sto kobiet w ciąży, w jakim stopniu w ich przypadku była realizowana edukacja przedporodowa, to włosy stają dęba, bo znikome przypadki w ogóle zetknęły się z taką edukacją.

Oczywiście znam z imienia i nazwiska cudowne położne, które świetnie prowadzą edukację przedporodową. Jednak to są wyjątki, a system w tym zakresie działa słabo w dużych miastach, bardzo słabo w małych miastach, a na obszarach wiejskich praktycznie w ogóle.

Edukacja przedporodowa z zakresu laktacji w Polsce kuleje, ale za to bardzo dobrze mają się firmy produkujące pokarm sztuczny, czyli mleko modyfikowane. Jaki jest związek między rozwojem korporacji produkujących mleko modyfikowane a spadkiem liczby dzieci karmionych piersią?

Pamiętam czasy, kiedy 49 osób w Polsce (w ówczesnych 49 województwach) otrzymało nominacje od wojewodów na stanowiska koordynatorów do spraw karmienia piersią. Koordynatorzy mogli monitorować szpitale pod bardzo wieloma aspektami, a wszystko w kontekście promocji karmienia piersią, rozwoju karmienia naturalnego oraz zapewnienia optymalnych warunków. Niestety po zmianach administracyjnych to wszystko się posypało. Jednocześnie było to połączone z bardzo sprytnym tylko częściowym przyjęciem kodeksu marketingu produktów zastępujących mleko kobiece (on jest tylko częściowo implementowany do polskiego prawa). Jednak to, co było czymś absolutnie karygodnym i co stanowiło niewyobrażalny cios w karmienie naturalne w Polsce, to ustanowienie refundacji sztucznych mieszanek.

Proszę sobie wyobrazić, że polski rząd każdego roku płaci tym „malutkim” firmom produkującym sztuczne mieszanki (których budżety często są większe od budżetu naszego kraju) grubo ponad 100 milionów złotych rocznie za refundację ich produktów. Z przekazanych pieniędzy firmy skrzętnie korzystają, opłacając różne szeroko zakrojone działania marketingowe, współpracując z lekarzami i szpitalami, fundując dla nich różnego rodzaju prezenty z logotypami. W efekcie dochodzi do karygodnych sytuacji, na przykład na inkubatorze wcześniaka znajduje się karta informacyjna z logo sztucznej mieszanki. Naszego rządu nawet nie stać na to, żeby przygotować wzory dokumentacji medycznej, a pozwala się, żeby je dostarczały firmy produkujące sztuczny pokarm.

Dzisiejsza sytuacja jest konsekwencją kilkunastu lat inwestowania wyłącznie w sztuczne mieszanki, co stworzyło system nieuczciwej konkurencji dla mleka matki.

Chciałam zapytać, czy rząd i system ochrony zdrowia w Polsce wspierają producentów mleka modyfikowanego, ale właśnie to Pan potwierdził.

Nie tylko wspierają, ale są ustawieni bezpośrednio na koncept karmienia mieszankami. Proszę zauważyć, że mleko matki jest wrogiem dyrektora szpitala. Dyrektor szpitala nie jest zainteresowany tym, żeby jego pacjentki, które urodzą wcześniaka, karmiły naturalnie, czyli odciągały pokarm z piersi i dostarczały mu takie pożywienie. Dlaczego? Dlatego, że dziecko na mleku mamy będzie krócej w szpitalu, będzie mniej antybiotykoterapii, mniej zabiegów operacyjnych, a więc liczba przychodów dyrektora szpitala zmniejszy się, a on z NFZ nie ma praktycznie żadnych profitów. Podobnie jest z karmieniem naturalnym dzieci urodzonych o czasie. Poród wyceniany jest tak samo bez względu na to, jaką metodą żywienia przejdzie noworodek w szpitalu.

Wyobraźmy sobie taki system, w którym szpital jest oceniany pod względem wczesnego żywienia: jeśli 80 % noworodków w waszym szpitalu będzie wyłącznie karmione mlekiem matki, to każdy z kontraktów z NFZ za takiego pacjenta będzie dwukrotnie wyższy. Takie działanie można nazwać systemowym wsparciem dla karmienia naturalnego. Tymczasem dziś rząd pozwala na to, że sztuczne mieszanki są sprzedawane do szpitali za grosz (butelka 100 ml sztucznej mieszanki to są grosze). To jest dumping i działanie niezgodne z prawem. A zatem dyrektor ma taką alternatywę: wydać 700 złotych rocznie na zakupy sztucznych mieszanek albo wydać kilkadziesiąt tysięcy złotych na laktatory lub jeszcze większe środki finansowe na zatrudnienia konsultantek laktacyjnych.

Bezwzględnie system jest ustawiony tak, że mleko matki jest wrogiem, a wajcha ekonomiczno-systemowa jest przełożona na rzecz sztucznych mieszanek i dzieje się to od bardzo wielu lat.

Skład mleka kobiecego (po lewej stronie) w porównaniu ze składem mleka modyfikowanego (po prawej stronie)

Współczesnym kobietom bardzo ciężko karmić swoje dzieci zgodnie z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia, czyli 6 miesięcy wyłącznie piersią, a potem kontynuować laktację do drugiego roku życia i dłużej, przy jednoczesnym rozszerzaniu diety. Szczególnie, gdy słyszą mity i stereotypy, niestety powielane w telewizyjnych czy internetowych reklamach o ogromnym zasięgu. Chciałabym z Pana pomocą rozprawić się z niektórymi stereotypami.

Dobrze, spróbujmy.

Pierwszy mit: Po cięciu cesarskim koniecznie trzeba dać noworodkowi mleko modyfikowane, bo laktacja uruchamia się później i dziecko jest bardzo głodne.

Pierwsza kwestia jest taka, kto daje takie zalecenie rodzicom i jakie jest przygotowanie tej osoby w tym zakresie. Polscy lekarze na ścieżkach swoich studiów praktycznie nie mają zajęć z laktacji, a w ogóle na temat wartości karmienia naturalnego. Mogę powiedzieć, że takie zalecenie jest z pewnością niezgodne z aktualną wiedzą medyczną. Matka powinna dostać odpowiednie wsparcie i w postaci procedur, i w postaci ewentualnie sprzętu, jeśli jest potrzebny. W tych szpitalach, w których realizuje się procedury typu kangurowanie, kontakt „skóra do skóry”, ogranicza się problemy laktacyjne. Na Zachodzie jeśli planowane jest cesarskie cięcie, jest trend rozpoczynania pierwszego odciągania pokarmu przed wykonaniem operacji. Chodzi o to, żeby rozpocząć stymulację laktacji o dwa kroki przed. Także dużo można, Świat to robi i uzyskuje zupełnie inne wyniki.

Przedstawiła pani absolutny mit, a problem polega na tym, że jest on przekazywany przez ludzi teoretycznie budzących zaufanie, czyli personel medyczny. Drugi problem polega na tym, że szpitale są bardzo mizernie przygotowane do wsparcia sprzętowego, jeśli chodzi o laktację. Niektóre szpitale nie posiadają żadnego profesjonalnego laktatora, chociaż teoretycznie od 1 stycznia 2022 roku „Standard organizacyjny opieki okołoporodowej” będzie wymuszał to na szpitalach.

Nie ma czegoś takiego jak opóźnienie laktacji po cięciu cesarskim. To opóźnienie wynika raczej z nieodpowiednich procedur, z oddzielenia matki i noworodka, braku kontaktu „skóra do skóry”, który może być delikatnie przerwany przy zabiegu, ale powinien być wtedy kontynuowany przez ojca dziecka, a potem znów przez mamę. Docelowo chodzi o to, żeby w ciągu dwóch godzin od porodu dziecko rozpoczęło akt karmienia. Natomiast jeśli jest potrzebna stymulacja laktacji, może być spokojnie realizowana. Cięcie cesarskie nie jest wskazaniem do tego, by naładować żołądeczek noworodka sztuczną mieszanką, czyli czymś, czego dziecko nie jest w stanie optymalnie skonsumować bez szkody dla siebie, bo to w żaden sposób nie zastąpi mleka matki.

Kolejny mit: Po roku karmienia z piersi kobiety leci sama bezwartościowa woda i trzeba dać dziecku „bardziej tłuste” mleko w proszku.

Mamy czasami słyszą to już, gdy dziecko ma osiem czy dziewięć miesięcy. Taki komentarz mogą usłyszeć nawet z ust stomatologa czy pediatry. Żeby rozwiać wątpliwości w tym zakresie, zapraszam do śledzenia funkcjonowania jednego z lepszych banków mleka kobiecego w Polsce, czyli Banku Mleka Kobiecego w Toruniu, który kilka lat temu przygotował na międzynarodową konferencję przecudowną pracę naukową polegającą na przedstawieniu właściwości mleka mamy w drugim roku laktacji. Wyniki są bardzo zaskakujące, bo okazuje się, że wtedy skład mleka idzie w kierunku mleka mamy wcześniaka, a więc staje się jeszcze bardziej wartościowe. Prawdopodobnie natura to tak odbiera, że skoro ten rok nie wystarczył, żeby maleństwo stanęło na własne nogi i w jakiś sposób oddaliło się od mamy, to dajemy mu jeszcze to wzmocnienie. Druga kwestia jest taka, że nie znam żadnego argumentu naukowego, który potwierdzałby, że krowie mleko modyfikowane jest lepsze od mleka matki na dowolnym etapie żywienia.

Kolejny mit: Mleko z piersi i mleko modyfikowane mają bardzo podobny skład, bo naukowcy dokładają starań, by mleko w proszku odpowiedziało na wszystkie potrzeby maluszka.

Zapraszam na facebookową grupę „Mleko mamy – kawa na ławę”. Znajduje się tam jeden z fundamentalnych dokumentów przygotowany przez kanadyjskich studentów medycyny w 2007 roku. To jest praca naukowa pt. „Czy zastanawiałaś się, co wchodzi w skład mleka matki i sztucznych mieszanek?”. Badacze zestawili oba składy w dwóch kolumnach obok siebie. Cudownie byłoby, gdyby rodzice w Polsce oczekując na maleństwo, chociaż raz spojrzeli na ten plakat. Ponadto badanie dowiodło, że mleko mamy jest żywnością żywą, funkcjonalną, że w jego skład wchodzą komórki macierzyste i w końcu za każdym razem smakuje inaczej. A sztuczna mieszanka poza ubogim składem zawsze smakuje tak samo. Zapraszam do zapoznania się z tym badaniem, które wzmacnia wizerunek mleka matki.

I jeszcze jeden mit: Mleko mamy wywołuje kolkę, a mleko modyfikowane przed nią chroni.

Pamiętam rozmowę kilka lat temu w Polsce, kiedy próbowano wdrożyć podawanie glutenu już po czwartym miesiącu życia niemowlęcia. Na szczęście już udało się to przewalczyć, ale pojawiały się komentarze, że jeśli karmisz sztucznie, to nie martw się, bo wszystko jest OK, ale jeśli karmisz naturalnie, to uważaj. W taki sposób demonizuje się karmienie naturalne…

Uczestniczyłem w dużej międzynarodowej konferencji, która dotyczyła kobiet nałogowo palących papierosy. Poruszono tam kwestię: czy karmić wtedy dziecko czy nie. Jest już czwarte badanie pokazujące, że większe szkody wyrządzi się dziecku, jeśli matka przejdzie na sztuczne żywienie, niż jeśli paląc, będzie dalej karmić przy zachowaniu odpowiedniego zachowania, czyli będzie palić na zewnątrz.

Powyższy mit jest masakryczny i bardzo szkodliwy. Oczywiście, możemy rozmawiać bardzo dużo, skąd bierze się kolka, ale sumarycznie nie wiemy. Nie wiadomo, dlaczego układ pokarmowy maleństwa nie jest dokończony w takim stopniu, że trawienie czegokolwiek sprawia mu ból i w konsekwencji pojawia się płacz dziecka. Powiedziałbym tak, że odstawienie dziecka od piersi to zawsze poważna decyzja i ważne, by rozumieć jakie niesie długofalowe skutki.

Przy kolce jest jeszcze kwestia bliskości. Proszę zauważyć, że o kolce nie mówi się w kulturach, które praktykują chustonoszenie i większą bliskość z dzieckiem niż w naszym kręgu cywilizacyjnym. Bliskość, kołysanie, spokój matki – to bardzo pomaga. W tym kontekście można mówić jeszcze o tzw. „zdenerwowanym mleku mamy”, ale wtedy rozmawiajmy z rodzicami o postępowaniu przed karmieniem, a nie zalecajmy odstawienia od piersi. To jest nieodpowiedzialne i nieuzasadnione badaniami, by sugerować w momencie kolki przejście na tą krótką kolumnę składników mleka sztucznego, które zawsze smakuje tak samo.

Ruch Tulimy Mamy walczy o uruchomienie refundacji poradnictwa laktacyjnego. Co jeszcze możemy zrobić, by wspierać kobiety w słusznej decyzji długiego karmienia piersią?

Ja jestem człowiekiem z biznesu, a pani jest z organizacji pozarządowej. Do kogo możemy odwołać się z naszymi pytaniami lub wątpliwościami dotyczącymi laktacji? Jaka instytucja lub instytut w Polsce powołany przez ministra zdrowia zajmuje się karmieniem naturalnym? Instytut Żywności i Żywienia nie ma nawet kategorii żywienia naturalnego. Instytut Matki i Dziecka również nie prowadzi stricte takiej działalności. Jeszcze do 2018 roku w Ministerstwie Zdrowia funkcjonował Departament ds. Matki i Dziecka, ale został zlikwidowany. Poza setkami badań płynących ze Świata my nie mamy w Polsce autorytetu, do którego wiedzy możemy się odnieść. To jest bardzo ważny postulat, który można na przykład zgłaszać przy okazji konsultacji społecznych Narodowego Programu Zdrowia. Moglibyśmy na jednoroczny budżet powołanego Narodowego Instytutu Karmienia Naturalnego przeznaczyć tyle, ile w skali roku daje się na refundację sztucznych mieszanek (czyli ponad 100 mln złotych). NIKN mógłby przeprowadzać badania, monitoring, zasilić finansowo sektor organizacji pozarządowych zajmujących się tą tematyką, np. w kontekście budżetu na przeprowadzenie kampanii społecznych na temat laktacji. Myślę, że w efekcie po kilku latach funkcjonowalibyśmy w zupełnie innym świecie.

Niewątpliwie kluczem jest dostarczanie wiedzy. Jednak proszę zauważyć, że jeśli wpisze Pani do wyszukiwarki „wczesne programowanie żywieniowe”, to pierwsze kilkanaście postów, które wyświetlą się, to będą posty sponsorowane przez producentów sztucznych mieszanek. Na przykład w publikacji Instytutu Matki i Dziecka jest logo serwisu Pierwsze 1000 Dni, za który odpowiada Fundacja Nutricia. Wpływ tych producentów jest ogromny także na to, jakie informacje docierają do rodziców. Nie zmienia to faktu, że odpowiednio wczesne dostarczanie wiedzy rodzicom jest kluczowe. Dajmy zdecydowany odpór hasłom stworzonym przez producentów sztucznych mieszanek („nieważne jak karmisz, ważne jak kochasz”). Otóż ważne jest, jak rodzisz i jak karmisz. Przypomnijmy sobie dwie kolumny (po jednej stronie skład mleka sztucznego, a po drugiej mleka mamy) i zapytajmy: „Czy możesz postawić znak równości między tymi kolumnami?”.

Jest cudowny dokument do ściągnięcia ze strony Centrum Nauki o Laktacji, czyli „Żywienie niemowląt i małych dzieci: standardy postępowania dla Unii Europejskiej” oparty na 180 badaniach naukowych. Autorami tej ważnej publikacji są badacze z całego świata, w Polsce pracowała nad nim m.in. profesor Krystyna Mikiel-Kostyra. To nie jest długi dokument, bo ma trzydzieści kilka stron i warto go upowszechniać wśród przyszłych rodziców.

Ponadto myślę, że byłoby cenne, gdyby współpracowały ze sobą organizacje, które na liście swoich działań misyjnych na wysokim priorytecie mają ustawione wspieranie karmienia naturalnego. Pojedynczy głos osoby fizycznej ma małą siłę, ale gdyby ten głos został wzmocniony wspólnym apelem szeregu organizacji, to zyskuje na znaczeniu. Ministerstwo Zdrowia wysyła różnym osobom czy podmiotom różne odpowiedzi, licząc na to, że my ze sobą nie współpracujemy. Dlatego ważna jest współpraca i organizacja okrągłego stołu dla wszystkich organizacji. Chodziłoby na przykład o wpłynięcie na Ministerstwo Zdrowia, by zaktualizowało dokument z 2016 roku pod nazwą „Czynniki ryzyka karmienia opartego na sztucznych mieszankach”, by informacje dostarczane rodzicom były wynikiem analizy aktualnej wiedzy medycznej oraz by były dostarczane oficjalnie przez stronę rządową.

Rozmawiała: Małgorzata Bryl-Sikorska

Tomasz Chodkowski – prezes spółki Grenevo Polska będącej wyłącznym przedstawicielem marki ARDO Medical, a także właściciel marki Bocianek, były wieloletni członek Komitetu Upowszechniania Karmienia Piersią, fundator Fundacji Twórczych Kobiet i niedziałającej już Fundacji Mleko Mamy, promuje karmienie naturalne i lobbuje za systemowymi zmianami w opiece okołoporodowej wspierającej karmienie naturalne.