Stowarzyszenie Tulimy Mamy od wielu miesięcy popularyzuje wiedzę na temat karmienia piersią, które daje ogromne profity zdrowotne i dla dziecka, i dla mamy. Co jednak zrobić, gdy, mimo największych starań, karmienie piersią nie udaje się? W najbliższych dwóch odcinkach Akademii Tulimy Mamy poruszymy z naszymi ekspertami temat odciągania pokarmu naturalnego.
Kto to jest matka KPI?
Tak określa się mamy, które, z różnych powodów – najczęściej nie z własnej decyzji, ale z powodu słabej jakości opieki okołoporodowej – zaraz po urodzeniu dziecka czy w późniejszym czasie nie mogą karmić piersią. Dzieje się to w momencie, gdy dziecko odrzuca pierś i nie chce pić bezpośrednio z piersi. Mamy Karmiące Piersią Inaczej decydują się na odciąganie swojego pokarmu, jednocześnie trzymając się rekomendacji Światowej Organizacji Zdrowia, czyli przez pierwsze sześć miesięcy życia dziecka podają wyłącznie mleko kobiecie, kontynuując ten sposób karmienia do ukończenia drugiego roku życia i dłużej przy jednoczesnym wprowadzaniu pokarmów uzupełniających. To są mamy, które pracują podwójnie, a nawet potrójnie, bo wykonują proces odciągania, potem podawania pokarmu, a na koniec higieny akcesoriów.
Ten proces jest długi – co najmniej osiem razy na dobę przez rok, dwa lata lub dłużej. Mamy KPI nie są KPI z wyboru, najczęściej jest to konsekwencją tego, że gdzieś na początku laktacji nie otrzymały optymalnej opieki. Jednocześnie są to kobiety, które rozumieją, jak wielką wartością dla dziecka jest ich pokarm.
Jakie są cechy dobrego laktatora? Czym kierować się, wybierając sprzęt dla siebie i co zrobić, by nie dać nabić się w butelkę – w przenośni i dosłownie?
To jest sprzęt, który możliwie najpełniej imituje stymulację piersi przez dziecko, by utrzymać tę laktację tak długo, jak potrzebują tego mama i maluch. To właśnie jest obszar pracy laktotechnologii. O jakości laktatora decyduje przewidywana liczba i częstotliwość odciągania pokarmu. Sesja odciągania pokarmu trwa około trzydzieści minut. Inaczej pracuje się z laktatorem, by stymulować laktację, a inaczej, by pobrać pełną dawkę pokarmu do karmienia.
Jeśli jednak mama ma potrzebę częstego i długotrwałego odciągania pokarmu, to od razu powinna skorzystać z profesjonalnego laktatora elektrycznego. Taki laktator jest nie tylko najskuteczniejszy, ale i wygodny, bo nie wymaga od kobiety dodatkowej pracy, a jeśli ma odpowiednią bieliznę, to zwalniają się jej nawet dwie ręce. Odciąganie jest tym skuteczniejsze, im mniej trudności przynosi mamie. Jeśli jednak jest kobieta, która nastawia się na karmienie piersią, to najlepiej, by wstrzymała się z kupnem laktatora, zanim okaże się, że jest on rzeczywiście potrzebny. Nie ma sensu kupować takiego sprzętu w ramach zwyczajowej wyprawki dla dziecka.
A co jeśli w szpitalu zaraz po porodzie okaże się, że laktator jednak przydałby się?
Zgodnie z przepisami na ten moment wszystkie szpitale powinny dysponować profesjonalnymi laktatorami i udostępniać je mamom na blokach poporodowych czy położniczych, jeśli kobiety tego potrzebują. W związku z tym ten niemały wydatek można odłożyć w czasie. A jeśli kobieta przewiduje, że od czasu do czasu będzie potrzebować laktatora, może zakupić laktator ręczy (napędzany ręką, a nie baterią), ale on także powinien mieć określone parametry i być wygodny w użytkowaniu. Czasami jest tak, że kobieta w czasie okołoporodowym niby planuje karmienie piersią, ale nosi też w sobie lęk: „A co jeśli mi się nie uda?“. I wtedy ten laktator jest takim zabezpieczeniem i daje kobiecie komfort psychiczny. Znam kilka mam, które kupiły laktator, ale nigdy go nie rozpakowały, a mimo tego były bardzo zadowolone z tego zakupu. Bo to był laktator na uspokojenie.
Czym podawać odciągnięty pokarm?
To jest bardzo ważny temat. Zaniedbanie tego tematu w Polsce jest moim zdaniem przyczyną większości porażek laktacyjnych. Ten problem z angielskiego nazywa się „little confusion“, a w Polsce pięknie opisała go profesor Krystyna Mikiel-Kostyra, określając to jako „mylenie wzorca“. Z własnego doświadczenia, a także po licznych rozmowach z doradczyniami laktacyjnymi, wiem, że pierwsze dwa miesiące życia dziecka to bardzo wrażliwy okres, w którym wypracowują się u dziecka pewne wzorce w kwestii pobierania pokarmu. Wprowadzenie w tym czasie byle jakiej butelki może wprowadzić wiele problemów. Rodzicom, z którymi pracuję, sugeruję, by przez pierwsze tygodnie życia dziecka w ogóle nie korzystali z butelki, a odciągnięty pokarm podawali specjalną łyżeczką (kubeczek na siarę plus łyżeczka) lub kubeczkiem (jest to jednak metoda trudna, wymagająca uważności i cierpliwości od osoby karmiącej).
Butelka tak, ale znów o określonych parametrach (tzw. trudna, z której pokarm wypłynie dopiero, gdy dziecko stworzy podciśnienie, i z której pokarm nie leci strumieniem) i wprowadzona dopiero po drugim miesiącu życia dziecka. A jeśli już koniecznie chcemy karmić noworodka butelką, to skontaktujmy się z certyfikowaną doradczynią laktacyjną, która weźmie odpowiedzialność za swoją poradę.
Pamiętajmy, że w naszym otoczeniu, w internecie czy telewizji, jest mnóstwo nieprawdziwych informacji. Firmy produkujące butelki ze smoczkiem najczęściej dostarczają je jako wyroby niemedyczne, więc nie ponoszą odpowiedzialności za to, co mówią o tych produktach. Na przykład zalewają nas na rynku butelki ze smoczkiem dla noworodków, które „w pełni imitują pierś, tak dobrze, że dziecko się nie pozna“. Niestety, to nie jest prawda i jest niebezpieczne dla dzieci najmłodszych, bo stanowi prostą drogę do wyrobienia przez nie złych wzorów i w przyszłości niezaakceptowania pobierania pokarmu bezpośrednio z piersi.
Również w szpitalach sztuczna mieszanka podawana jest dzieciom najprostszym smoczkiem i to jeszcze z butelki, na której jest logo producenta sztucznych mieszanek. To postrzegam jako bardzo złą, karygodną praktykę. Noworodek inaczej pobiera pokarm z piersi, a inaczej z tego sztucznego smoczka. Ze smoczka pokarm leci łatwo, nie trzeba się natrudzić, więc potem dziecko frustruje się przy piersi, przy której trzeba się napracować, by pokarm popłynął. To prosta droga do odrzucenia przez nie piersi. Pamiętajmy, że jeśli w szpitalu personel medyczny zaleci dokarmianie sztuczną mieszanką, to naszym prawem jest otrzymanie profesjonalnego laktatora do równoczesnej stymulacji latacji.
Chciałabym rozwinąć jeszcze wątek laktatorów w szpitalach. Są także potrzebne przy wcześniakach i chorych dzieciach, aby mogły dostawać mleko mamy, gdy nie mogą ssać piersi. Jak powinny wyglądać laktatory w szpitalach? I jaka jest obecnie szpitalna rzeczywistość, jeśli chodzi o laktatory?
Od stycznia 2020 roku w Rozporządzeniu Ministra Zdrowia jest zapis mówiący o tym, że każdy szpital jest zobligowany do posiadania profesjonalnych laktatatorów. Z innego rozporządzenia wynika, że sprzęt służący do rehabilitacji na terenie szpitala powinien być sprzętem medycznym. A z jeszcze innego dokumentu wynika, że na dyrektorze szpitala spoczywa odpowiedzialność dostosowania procedur szpitalnych do warunków, jakie panują oraz pod kątem higieny i bezpieczeństwa użycia. Z tych trzech kawałków prawa wynika teoretycznie, że po porodzie mama powinna móc otrzymać profesjonalny, sterylny laktator. Niestety, z powodu braku dofinansowania w bardzo wielu szpitalach tego profesjonalnego sprzętu po prostu nie ma, a jeśli są, to niekoniecznie spełniają standardy higieny. Najlepiej doposażone są szpitale o III. stopniu referencyjności i to jeszcze te, które mają podpisane umowy z bankami mleka. Przy czym profesjonalny laktator szpitalny kosztuje ok. 1 500 złotych, więc to nie są jakieś ogromne wydatki, na które małe szpitale powiatowe nie mogłyby sobie pozwolić.
W tym punkcie apeluję, by kobiety domagały się w szpitalu sprzętu profesjonalnego i speniającego standardy higieny. Na przykład końcówka laktatora powinna być zapakowana próżniowo po uprzedniej sterylizacji. Dobrze, żeby położna za pomocą specjalnej miarki dopasowała lejek laktatora do konkretnej budowy i kształtu piersi. To nie może być byle jaki lejek, a idealnie dopasowany do danej piersi – w przeciwnym razie sprzęt nie zadziała, jak powinien. Świetnie, aby laktator miał tzw. „separację mediów przed drenem“, czyli: oddzielał dwa światy – pierś plus mleko oraz dren plus dalsza część laktatora. Wówczas wszystkie elementy, które wchodzą w kontakt z mlekiem, mogą być po każdym użyciu poddane dezynfekcji termicznej. Oczywiście, rozumiem, że te procedury są bardzo pracochłonne, ale jeśli kobiety będą tego wymagać, rzeczywistość szpitali będzie zmieniać się na lepsze.
Rozmawiała: Małgorzata Bryl-Sikorska
Tomasz Chodkowski – prezes spółki Grenevo Polska będącej wyłącznym przedstawicielem marki ARDO Medical, a także właściciel marki Bocianek, były wieloletni członek Komitetu Upowszechniania Karmienia Piersią, fundator Fundacji Twórczych Kobiet i niedziałającej już Fundacji Mleko Mamy, ekspert od laktotechnologii.