Fragment e-booka “Maluchy na brzuchy – katolog dobrych praktyk kontaktu skóra do skóry po porodzie”. Zdjęcie główne z archiwum szpitala.
Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach rządowego programu Funduszu Inicjatyw Obywatelskich NOWEFIO 2021-2030.

Ranking Maluchy na Brzuchy 2024: 81% złoty medal
Jak w Państwa placówce przebiega kontakt skóra do skóry po porodzie siłami natury i po cięciu cesarskim?
Oczywiście, w obu przypadkach taki kontakt jest zachowany.
Jeśli chodzi o kontakt po porodzie siłami natury, to wygląda to dość standardowo. Zaraz po urodzeniu dziecka kładziemy noworodka na pacjentkę, na gołą skórę, żeby był ten kontakt skóra do skóry jeszcze przed odpępnieniem. Potem, nie ograniczając tego kontaktu, czekamy, aż pępowina przestanie tętnić, dochodzi do odpępnienia, a następnie położna i neonatolodzy przeprowadzają podstawowe czynności z noworodkiem. Jeśli stan pacjentki i noworodka nie budzi naszych zastrzeżeń, kontakt jest podtrzymywany co najmniej przez dwie godziny.
Chciałbym w tym punkcie podkreślić, że doceniamy możliwość znieczulenia zewnątrzoponowego, bo jeśli jest konieczne znieczulenie do przeprowadzenia różnego rodzaju koniecznych procedur medycznych w czasie porodu czy po porodzie, to ten typ znieczulenia sprawia, że pacjentka jest świadoma i kontakt skóra do skóry może być zachowany. Kiedyś było tak, że z powodu braku dostępnego znieczulenia zewnątrzoponowego przy wymaganych zabiegach chirurgicznych w krótkim okresie po urodzeniu musieliśmy niestety ten kontakt skóra do skóry zakończyć.
Natomiast jeśli chodzi o cięcie cesarskie, to w naszej praktyce wygląda to w ten sposób, że wydobywamy noworodka, odpępniamy go i pokazujemy matce, następnie przekazujemy go położnej, która transportuje dziecko do odcinka dla pediatrów. Tam dziecko jest ważone, mierzone, badane przez neonatologię, zakładane są tasiemki i następnie w miarę możliwości jak najszybciej trafia z powrotem na salę operacyjną, gdzie dochodzi do kontaktu między noworodkiem a matką. I następnie po jakimś czasie dziecko zostaje przetransportowane do kącika noworodkowego, gdzie zachęcamy ojców do kangurowania, czyli kontaktu skóra do skóry z ojcem, który trwa u nas co najmniej dwadzieścia minut.
Następnie po zakończonym cięciu cesarskim przekazujemy pacjentkę na odcinek położniczy, gdzie dziecko do niej wraca, żeby w tym okresie pooperacyjnym kontakt z matką był w miarę możliwości jak najszybciej.
A kiedy zaczęliście Państwo realizować taki nieprzerwany, dwugodzinny kontakt skóra do skóry?
W 2012 roku weszło w życie rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie standardu opieki okołoporodowej, które między innymi mówiło o tym kontakcie skóra do skóry, więc u nas nastąpiło to wraz z pojawieniem się tego rozporządzenia.
Jakie były największe wyzwania w czasie wprowadzania kontaktu skóra do skóry do standardu pracy? Co było najtrudniejsze?
Wyzwania są zazwyczaj dwa w takich przypadkach.
Pierwsze wyzwanie to przyzwyczajenia pracowników szpitala, bo trzeba było zmienić organizację pracy i personelu. Przy zmianie różnego rodzaju standardów podstawowa jest świadomość personelu na temat tego, jak powinno się to wdrażać i czemu to jest ważne, co w efekcie skutkuje zmianą postaw tych pracowników. Wyzwaniem były ponadto przyzwyczajenia pacjentek, bo pojawiały się kobiety, które rodziły przed wejściem w życie nowych zasad i też nie były do końca przyzwyczajone do takiego postępowania. Trzeba było więc popracować także z ich przyzwyczajeniami.
Drugim wyzwaniem były kwestie logistyczne i organizacyjne w kontekście sali cięć cesarskich. Sala operacyjna to miejsce, które wymaga określonego postępowania aseptycznego, ma swoją specyfikę pracy oraz interdyscyplinarny zespół. Zatem tutaj też trzeba było przyzwyczaić i personel bloku operacyjnego, i z naszej strony, i ze strony anestezjologicznej oraz zorganizować tę pracę tak, żeby nie pogarszała jakości samego zabiegu i pracy na bloku operacyjnym.
A jakie strategie i narzędzia pomogły Wam wprowadzić kontakt skóra do skóry?
Na pewno transparentność samych procedur, usystematyzowanie tego, opracowanie zasad krok po kroku, żeby można było łatwo się tego nauczyć, zrozumieć, jak to ma wyglądać. Chodziło o wytworzenie przyzwyczajenia, żeby to było intuicyjne i żeby mieć taką checklistę dla każdego: co ma robić i dlaczego. Tutaj zawsze ważną strategią jest uświadamianie i edukacja. Pewne procedury będą dobrze wykonywane, kiedy personel będzie rozumieć, czemu one są wdrożone i że są faktycznie istotne. W przypadku procedury kontaktu skóra do skóry bardzo istotne jest, żeby personel wiedział, jak kluczowa jest to procedura z punktu widzenia i fizjologii noworodka, i matki, i laktacji, i tworzenia tej więzi między dzieckiem a pacjentką.
Ważne okazało się też dla nas wzajemne sprawdzanie się przy tych procedurach, czyli personel społeczny (położniczo-pielęgniarski), jak i lekarski wzajemnie weryfikował swoje kroki. Ponadto każde odłączenie dziecka od pacjentki, najczęściej uzasadniane wskazaniami neonatologicznymi, zostawało odnotowywane w dokumentacji medycznej. Stwarzało to potem okazję do debriefingu i można było omówić różne sytuacje.
Czy w obszarze realizacji kontaktu skóra do skóry stawiacie sobie Państwo kolejne wyzwania? Co chcielibyście jeszcze zmienić?
My już wiele zmieniliśmy przez ten czas i bardzo dużo kroków było podjętych, żeby zoptymalizować kontakt skóra do skóry. Natomiast myślę, że w chwili obecnej mamy do wykonania dwa ważne plany.
Pierwszy plan to wydłużenie tego kontaktu na sali cięć cesarskich, bo jednak u nas noworodek idzie od matki, potem wraca do matki, potem idzie do ojca, ale chodziłoby tu o wydłużenie tego czasu matki i dziecka w sali cięć cesarskich. To jest na pewno do poprawienia i możliwe do wydłużenia. Natomiast z naszej strony ta zmiana wymagałaby na pewno więcej personelu, ale jest to do zrobienia.
Drugi plan to opracowanie procedury skóra do skóry u wcześniaków, ponieważ my jako ośrodek trzeciego stopnia referencyjności mamy bardzo dużo porodów, które kończą się wcześniactwem na bardzo różnym etapie. Te dzieci są dużo bardziej narażone na różnego rodzaju powikłania, a kontakt skóra do skóry poprawia ich warunki i rokowanie. Dlatego chcielibyśmy w miarę możliwości wydłużyć kontakt skóra do skóry również przy tych procedurach neonatologicznych czy pourodzeniowych wcześniaków. To jest oczywiście nasza interdyscyplinarna praca z neonatologami. Jednocześnie jestem świadomy, że nie zawsze jest to możliwe, czasem stan matki albo stan noworodka powoduje, że niestety dziecko musi być zabrane do na przykład oddziału intensywnej terapii. Jednak w miarę możliwości chcielibyśmy, żeby interwencje medyczne, które można w ten sposób wykonać, były wykonywane jeszcze w trakcie pobytu wcześniaka na klatce piersiowej pacjentki.
Gdyby miał Pan coś doradzić osobom, które w swoich szpitalach chcą podnieść jakość kontaktu skóra do skóry, to co by Pan powiedział?
Na pewno to, co wcześniej wymieniłem, czyli edukacja i współdziałanie personelu. A w ich kontekście: transparentność, systematyczność i checklisty. Procedura musi być jasna (nie jest trudna, jest dość oczywista), natomiast personel musi być wyedukowany, musi rozumieć, o co w tym chodzi. Kiedy pracownicy będą rozumieli i będzie prosty schemat postępowania, to na pewno jest to do wprowadzenia wszędzie w optymalnej wersji.
Gdyby miał Pan wskazać największą korzyść z kontaktu skóra do skóry, to co by to było?
Oczywiście, tych korzyści można wymienić bardzo dużo. Mówiąc o zaletach, przede wszystkim trzeba podkreślić, że to nie jest nic wziętego z sufitu. To są dane poparte wiedzą naukową i wieloletnimi badaniami, to jest EBM. Jest to już wiedza na tyle powszechna, że gdybyśmy mieli teraz projektować badania na temat kontaktu skóra do skóry, tak jak były projektowane kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu, to one już nie miałyby racji bytu. Dziś wiemy, że ten kontakt jest tak ważny, że projektowanie badań, w ramach których musielibyśmy specjalnie odebrać pacjentce dziecko na te dwie godziny po porodzie, byłoby po prostu nieetyczne.
Natomiast oczywiście z tego, co obserwujemy, korzyść z kontaktu skóra do skóry jest bardzo duża. Po pierwsze przyczynia się do powstawania więzi między dzieckiem a rodzicem. Tutaj oczywiście ten kontakt powoduje, że reguluje się akcja serca, zmniejszają się wyrzuty kortyzolu, zmniejsza się stres i u pacjentki, i u dziecka.
Po drugie wiemy, że skóra do skóry powoduje z jednej strony u dziecka stymulację chęci odżywiania się, czyli szukania tego pożywienia, a z drugiej strony wspiera laktację u pacjentki. Także to łączy się i dzięki temu pacjentka może lepiej karmić czy w ogóle może karmić. Dla nas to bardzo istotna sprawa.
Rozmawiała: Dorota Wiśniewska-Stachniuk

dr n. med. Rafał Bablok – lekarz ginekolog-położnik, absolwent Wydziału Lekarskiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, od czasu specjalizacji związany ze Szpitalem Specjalistycznym nr 2 w Bytomiu. Łączy pracę na stanowisku starszego asystenta z pracą dydaktyczną – wykłada ginekologię i położnictwo na ŚUM-ie.
Bardzo chciałybyśmy wiedzieć, czy przygotowane przez nas materiały okazały się potrzebne i wartościowe dla odbiorców i odbiorczyń – takich jak Ty! Będziemy wdzięczne, jeśli podzielisz się z nami swoimi opiniami na ten temat. Wypełnienie ankiety trwa około minutę i jest anonimowe:
