Gdy rodzi się wcześniak – rozmowa z psycholożką Pamelą Kucińską

Gdy rodzi się wcześniak – ten czas może być trudnym okresem dla rodziców zarówno pod względem fizycznego, jak i psychicznego obciążenia. W kolejnym odcinku Akademii Tulimy Mamy rozmawiamy, jak rodzice mogą zadbać o swój psychiczny dobrostan w tym niełatwym czasie.

Co może czuć rodzic w momencie przedwczesnego, zupełnie nieplanowanego porodu swojego dziecka?

To często jest szok. W przypadku porodu bliźniaków albo dziecka z wadami wrodzonymi możemy wiedzieć z wyprzedzeniem, że do porodu dojdzie wcześniej, ale zupełnie inna sytuacja jest, kiedy tego wcześniejszego porodu zupełnie się nie spodziewamy. Jesteśmy w zdrowej ciąży, normalnie sobie żyjemy i nagle odchodzą wody lub zaczynają się skurcze. Wiemy, że to znacznie za wcześnie. Jedziemy do szpitala i tam dowiadujemy się, że tego porodu nie da się zatrzymać. Rodzice, którzy nie mają możliwości przygotować się do tej sytuacji, przede wszystkim odczuwają szok. To normalna sytuacja, która dzieje się w psychice, jeśli czegoś zupełnie nie braliśmy pod uwagę, nie przygotowywaliśmy się do tego. Nie było co do tego przesłanek.

Następuje niemożność zintegrowania w głowie tego, co się dzieje z moim udziałem. Może to być połączone z trudnością zrozumienia czy nawet przyjęcia do wiadomości tych zdarzeń. Dlatego u niektórych rodziców może nastąpić pewien rodzaj bezradności lub paraliżu. Z kolei u innych opiekunów wspomniany szok może wywołać wzmożoną aktywność i wejście w tryb intensywnego działania oraz odhaczania kolejnych punktów. Wiele tu zależy od konstrukcji psychicznej danego człowieka. Każdy z nas wie, jak działa pod wpływem stresu.

Jak rodzic może sobie pomóc w tym trudnym momencie, gdy zaraz po porodzie wcześniak zabierany jest na Oddział Intensywnej Terapii?

Kiedy dziecko rodzi się, w rodzicach, a w szczególnie w mamie, uruchamia się specjalny koktajl hormonalny specjalnie na czas bliskości z dzieckiem. Następuje gwałtowny wyrzut oksytocyny, prolaktyny oraz endorfin, co skutkuje tak zwanym hiperfocusem matki na dziecko. Oczywiście, tatę te emocje również mogą dotyczyć, jeśli uczestniczył w porodzie i jest blisko. Natomiast w sytuacji natychmiastowego rozdzielenia dziecka od rodziców, następuje w opiekunach hiperfocus na dziecko, którego przy nich nie ma. To może skutkować ogromnym uczuciem pustki, rozpaczy, przerażenia i głębokiego poczucia „nie jest OK“. Jednak te emocje wcale nie muszą się pojawić. Wiele zależy od tego, na ile jesteśmy podatni na te hormony. Oczywiście, to sprawa bardzo indywidualna.

Po porodzie wcześniaka, który mógł mieć klimat walki, kobieta rodząca (o ile jej stan zdrowia jest dobry) zostaje w pewnym sensie sama. Uwaga personelu medycznego spoczywa na dziecku, zaś rodzice muszą czekać. To może być bardzo trudnym doświadczeniem, nawet jeśli w danym momencie nie jest tak przez nas odbierane. Część z nas ma tak wypracowane mechanizmy obronne, że w trudnych sytuacjach odcinamy nasze emocje. I jeśli pytasz, jak rodzic może sobie wtedy pomóc, to właśnie zachęcam do tego, żeby pozwalać sobie na uczucia i emocje. Warto zrobić sobie na to specjalną przestrzeń. To często dla ludzi, którzy nie są psychologami, brzmi totalnie egzotycznie.

Moje klientki pytają mnie: „Ale o co ci chodzi z tą przestrzenią? Przecież jestem człowiekiem i czuję rzeczy“. Oczywiście, ale my często żyjemy w trybie od zadania do zadania. Wyjdźmy z tego kołowrotka, nie każmy sobie od razu działać. Kiedy zostaniemy na tej sali sami, a dziecko trafia pod opiekę lekarzy, to dajmy sobie nawzajem przyzwolenie na to, że ja teraz mogę być rozwalona lub rozwalony, mogę płakać, złościć się, a także robić rzeczy, które na logikę nie mają sensu, na przykład obwinianie siebie lub żartowanie, śmianie się. To jest zupełnie normalna reakcja organizmu na szok. Cokolwiek przychodzi, pozwólmy sobie na to, bo to obniża napięcie.

Gdzie rodzice mogą szukać wsparcia na etapie dalszej długiej hospitalizacji dziecka? Co można robić, by zadbać o swój dobrostan psychiczny na tym etapie?

Dziękuję za to pytanie, bo czasem zapominamy o tym, że narodziny wcześniaka to długodystansowe wyzwanie dla rodziców. To nie jest tak, że kiedy opadną te pierwsze, silne emocje po porodzie, to wszystko wraca do normy. Te emocje mają prawo pojawiać się przez cały czas hospitalizacji dziecka, a nawet później, kiedy pociecha wraca do domu. Mamy wcześniaków, z którymi miałam okazję pracować, mają tendencję, by bardzo długo, całymi tygodniami zostawać w tej początkowej adrenalinie. Non stop działanie i działanie, wyjazd do szpitala, a potem powrót do domu, gdzie często czeka starsze dziecko. Przecież narodziny wcześniaka nie wydarzają się w życiu, w którym niczego nie mamy. Musimy ogarnąć jeszcze wiele innych rzeczy.

Niemniej jednak pamiętajmy, że ciągłe zadaniowe działanie na adrenalinie, nieuwalnianie emocji i niepozwalanie sobie na rozluźnienie, spowoduje, że kiedy dziecko wróci do domu i wypracujemy sobie nową rodzinną rutynę, to te zaniedbane emocje prawie na sto procent tak czy siak do nas wrócą, po prostu walną w nas. Z napięciem emocjonalnym jest tak, że albo uwalniamy je na bieżąco, albo przyjdą do nas z opóźnieniem w natężeniu. To może skutkować załamaniem nerwowym, depresją czy napadami paniki.

W czasie, kiedy dziecko przebywa w szpitalu, zalecam udanie się do psychologa, psychoterapeuty lub interwenta kryzysowego (który pomaga w środku kryzysu), którzy na bieżąco będą pomagali rodzicowi kontaktować się z jego emocjami. Chodzi o to, by napięcie schodziło w trakcie, a nie zbierało się na potem. Takie konsultacje mogą odbywać się telefonicznie czy online, co na pewno może być ułatwieniem dla rodzica w natłoku zajęć. Dodatkowym wsparciem może okazać się przyjaciółka, mama, siostra, ktoś bliski, komu możemy zaufać, kto potrafi słuchać, a nie będzie oceniać i wrzucać „dobrych rad“, kiedy powiemy mu, co czujemy. Alarmujące jest zupełne nieodczuwanie przez rodzica emocji, brak smutku, brak płaczu – warto to wówczas skunsultować z psychologiem. 

I na koniec pamiętajmy, żeby nie obciążać się fizycznie. Mama hospitalizowanego wcześniaka, posiadająca jeszcze starsze dzieci w domu, wcale nie musi mieć codziennie nagotowanego obiadu i wypucowanego na błysk mieszkania. Bądźmy dla siebie łagodne, uznajmy fakt, że znajdujemy się w sytuacji kryzysowej. Decydujmy się prosić bliskich o pomoc.

No właśnie, czy mówić bliskim i znajomym o narodzinach wcześniaka? I drugie pytanie: czy i jak rozmawiać ze starszymi dziećmi o narodzinach wcześniaka?

Nie jestem w stanie dać jednoznacznej odpowiedzi, czy mówić czy też nie. Jednak zachęcam do zadania pytania sobie samemu i szczerej odpowiedzi, z kim chcę się tym podzielić. Od samego początku naszej rozmowy mówię o zaglądaniu do swojego środka i pytania siebie, jak ja się z tym mam. I tak samo warto postąpić w przypadku dzielenia się wiadomościami z bliskimi. Na przykład, gdy myślę o podzieleniu się tą informacją z moją mamą, to czuję ulgę czy jeszcze większe napięcie?

Warto tu pamiętać o swoich granicach, jasno komunikować, czego sobie życzymy, a czego nie. Na przykład ktoś bliski też jest w szoku i próbując nam pomóc, jeszcze bardziej nas obciąża. Straszy nas jakimiś drastycznymi historiami lub udzielając „dobrych rad“. Starajmy się też budować klarowne komunikaty. Jeśli czujemy się zagubieni, powiedzmy osobie bliskiej: „Hej, nie wiem już, co mam robić. Możesz mi powiedzieć, co ty o tym myślisz?“. Jednak jeśli ktoś udziela rad nieproszony, to reagujmy: „Nie chcę w ten sposób rozmawiać. Jak będę potrzebować rady, to się do ciebie zgłoszę. Widzę, że się troszczysz, ale to mi nie pomaga. Stresuję się jeszcze bardziej“. A potem dodanie, co by mi pomogło. Podstawą jest szczere komunikowanie.

Jednocześnie zupełne odcięcie się, niemówienie nikomu sprawia, że ciężar tej sytuacji leży zupełnie na nas – nie ma ulgi, odciążenia, dzielenia się. Te bliskie osoby nie mają też możliwości, by nam pomóc nawet w takich praktycznych kwestiach, jak przywieźć zupę, dostarczyć torbę do szpitala, posprzątać, pisać miłe SMS-y cały dzień lub podrzucić fajny, „odmóżdżający“ serial. Kiedy bliscy nie wiedzą, to tworzymy wokół siebie taką sytuację wyizolowania. Nie zapominajmy przecież, że to dziecko się urodziło! To nie jest wyłącznie sytuacja kryzysowa, to też sytuacja radości.

A jeśli chodzi o starsze dzieci, które są w domu, to przede wszystkim mówmy im prawdę. Nie mówmy im niczego, czego nie jesteśmy pewni. To mogą być sytuacje skrajne, jak zagrożenie życia, ale też zagrożenie zdrowia lub długość koniecznej hospitalizacji. Czasami mamy skłonność do udawania, żebyśmy my i dziecko poczuli się lepiej. Tymczasem starszemu dziecku będzie łatwiej znieść prawdę niż to destabilizujące rozczarowanie, gdy rodzic coś naobiecywał, a potem tego nie ma. Oczywiście, forma włączania dziecka w wydarzenia, zakres informacji oraz komunikaty muszą być dopasowane do jego wieku. W którymś momencie warto zabrać starszą pociechę do szpitala, pokazywać zdjęcia lub nagrane filmiki, by fakt narodzin rodzeństwa nie był tylko wyobrażony.

Przede wszystkim rozmawiajmy z dzieckiem w każdym wieku, nawet jeśli jest to trudne. Coś się wydarzyło, rodzice są zdenerwowani, a ja nic nie wiem – to jest bardzo destabilizująca sytuacja dla dziecka. Odwiedzanie wcześniaka w szpitalu jest równie ważnym obszarem jak podtrzymywanie relacji w domu ze starszakami. Wszystkie inne rzeczy nierelacyjne, jak gotowanie, sprzątanie, możemy oddać bliskim, którzy chcą nas wesprzeć. Skupmy się na bliskości w rodzinie: tutaj jest wcześniak, tutaj starsze dzieci, tutaj my jako para i potrzeby każdego z nas. To jest trudna sytuacja i dajmy sobie przyzwolenie, żeby taka była.

Rozmawiała Małgorzata Bryl-Sikorska

Pamela Kucińska – psycholożka, edukatorka okołoporodowa i doula. Absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego w ramach Warsaw International Studies in Psychology. Autorka e-książki „Niezbędnik porodowy. Wszystko, co potrzebujesz wiedzieć o świadomym porodzie” oraz książki wspierającej rodziców dzieci w wieku 2-6 lat, która niebawem ukaże się nakładem Wydawnictwa Trefl. Współpracuje z portalem dla rodziców Równoważni.pl. Mama trojga dzieci, które urodziła w domu.