Ochrona krocza przy porodzie to jedno z częstszych haseł wpisywanych w wyszukiwarkę internetową. Powiedzmy to głośno: kobiety chcą, aby ich krocza były chronione podczas porodu. Ochrona krocza – właśnie! Jak przygotować się do porodu, aby mieć jak najmniejszą szansę na uszkodzenie krocza?
Ochrona krocza to temat wielowątkowy. Krocze zaczynamy chronić tak naprawdę już na etapie ciąży. I tu przede wszystkim dbamy o to, aby mieć jak najmniej infekcji. To jest taka podstawowa rzecz, którą możemy dla siebie zrobić. Im więcej infekcji, tym tkanki krocza mogą być bardziej kruche przez to, że są mniej dotlenione i jest w nich mniej kolagenu. Więc jeśli infekcje się pojawiają, to leczymy je, ale dbamy także o to, aby się nie pojawiały. Krocze w czasie ciąży możemy też masować i olejować. Warto też wybrać miejsce do porodu, gdzie są osoby, które dbają o ochronę krocza. Możemy na przykład zobaczyć, jaki odsetek nacięć krocza ma wybrany szpitalhttps://gdzierodzic.info. Można też zapytać się personelu medycznego, jak to krocze chronią i jak podchodzą do ochrony krocza.
I teraz mamy dwie zupełnie odmienne informacje. Jedną jest to, że krocze się nacina, aby je ochronić przed pęknięciem, bo pęknięcie jest bardzo złe. Z drugiej strony jest informacja, że nacięcie krocza nie chroni zwłaszcza przed mocnymi pęknięciami, których się najbardziej obawiamy (IV stopnia). I że to pęknięcie krocza jest dużo lepsze. I kobiety nie wiedzą, gdzie tu jest prawda. Bo mogą usłyszeć, że tak, w tym szpitalu chroni się krocze, bo się je nacina.
Czy nacięcie krocza to faktycznie ochrona?
Nie, nacięcie krocza tak naprawdę nie chroni krocza. Jeśli nie ma ewidentnych wskazań do nacięcia, a jest ich mało, nie powinno się nacinać. Te wskazania to najczęściej stan noworodka albo poród zabiegowy. Ja sama w czasie swojej edukacji słyszałam, że nacinamy krocze, aby je ochronić, aby nie pękło do III, IV stopnia. Słyszałam też, że jak krocze bieleje, to należy je naciąć. Jednak badania naukowe mówią coś zupełnie innego. Krocza nie trzeba nacinać. Teraz, jak ja edukuję w tej dziedzinie, to mówię o wyobrażeniu sobie elastycznego materiału, w którym jest mała dziurka i przez nią musi przejść coś dużego. Kiedy nam ten materiał bardziej popęka? Kiedy będziemy ten duży przedmiot przeciskać powoli, czy gdy natniemy materiał i będziemy przeciskać szybko?
Ja bym powiedziała, że w drugim przypadku jest większa szansa na uszkodzenia.
I właśnie tak jest. Nacięcie krocza zupełnie nie chroni przed pęknięciami III i IV stopnia. Trzeba pamiętać przy tym, że pęknięcia się zdarzają czy natniemy, czy nie. Czasami to jest kwestia naszych uwarunkowań. Miałam doświadczenie z porodem u pacjentki, która jeździła bardzo dużo konno. I jej krocze w trakcie tej jazdy doznawało mikrourazów. Dlatego potem przy porodzie było słabsze i pękało bardziej.
Jak w takim razie faktycznie chronić krocze w trakcie porodu? Co może robić położna a co kobieta, aby krocze ochronić?
Pierwszą rzeczą jest kwestia tego, w jaki sposób główka dziecka przechodzi przez kanał rodny. Jeżeli kobieta prze mocno, intensywnie i na komendę to wtedy główka schodzi w dół, ale niestety idzie na siłę i w tym momencie tkanki krocza nie są już odpowiednio natlenione. W związku z czym zwiększa się szansa na pęknięcie lub na to, że personel medyczny stwierdzi, że należy krocze naciąć. Czyli ochroną krocza będzie odpowiednie prowadzenie II fazy porodu: parcie spontaniczne lub brak parcia i spokojne wydychanie dziecka.
Drugą ważną kwestią będzie pozycja, w której rodzimy. Pozycje na plecach i kuczna to pozycje, które będą bardziej narażać na pęknięcia w stronę odbytu. Więc najlepszą pozycją będzie pozycja pionowa: na kolanach, ale z ciałem trochę bardziej odgiętym ku górze. Jeżeli jesteśmy na kolanach i pochylamy się mocno do przodu, to jest większa szansa na uszkodzenie przednich części sromu. Czyli warto w czasie wypierania główki wypośrodkować swoją pozycję ciała.
A pozycja siedząca na stołeczku?
Też będzie fajna. Jednak warto pamiętać, aby nie siedzieć w tej pozycji przez długi czas ze względu na krążenie krwi. Zdarza nam się, że na przykład poród ładnie postępuje w pozycji kucającej, ale na samą końcóweczkę (ostatnie dwa skurcze) prosimy kobietę, aby przybrała inną pozycję właśnie po to, aby dodatkowo ochronić krocze. Warto również współpracować jak najbardziej z położną zwłaszcza na tej samej końcówce, gdy odczuwa się tzw. ring of fire [pierścień ognia – tłum. red.], aby główka i barki rodziły się powoli. W tym momencie warto delikatnie przeć, nie na siłę, albo nawet wydychać powietrze, aby zwiększyć szansę na ochronę krocza.
A ciepły okład na krocze?
Tak. Jak najbardziej warto go zastosować, zwłaszcza gdy kobieta nie rodzi w wodzie. To przynosi ulgę kobiecie, ale też pomaga w ukrwieniu, rozluźnieniu, więc chroni krocze.
Czyli poród do wody też będzie chronił krocze?
Tak, ale trzeba pamiętać, że położna nie widzi krocza dokładnie w porodzie do wody, więc trochę trudniej będzie jej pomóc kobiecie w samej ochronie.
Czy znasz jakieś przykłady statystyk ochrony krocza przy porodzie? (np. z Twojej praktyki, praktyki innych położnych od porodów domowych).
Warto sobie popatrzeć na szpitale, jakie mają statystyki. Wszyscy mówią, że chronią krocza, a jednak statystyki mówią coś innego. Tak jak poszukałam w internecie, to statystycznie jeszcze jakieś około 60% kobiet ma w Polsce nacinane krocze.
A w porodach domowych?
To są pojedyncze przypadki. Przez 5 lat praktykowania porodów domowych byłam przy dwóch nacięciach krocza i to jedno nie ochroniło przed pęknięciem III stopnia. Myślę, że bardzo odchodzimy od nacięć krocza. Jasne, że pojawiają się pęknięcia, ale tak w około 30% przypadków, przy czym są to często pęknięcia I stopnia, czyli pęknięta skóra, śluzówka pochwy. I tu warto wiedzieć, że jeśli krocze pęka, to pęka tylko tyle, ile potrzeba. Tak samo pęknięcie idzie zazwyczaj w dół w stronę odbytu i potem, gdy siadamy, to ta rana nam się łączy. Poza tym musimy tu przypomnieć, że nacięcie krocza jest już jego uszkodzeniem II stopnia.
Warto również, gdy szykujemy się do kolejnego porodu, ocenić, jaka jest blizna po tym wcześniejszym porodzie. Można sprawdzić, czy ona jest wystarczające elastyczna, czy nie potrzebuje rehabilitacji, aby przy kolejnym porodzie właśnie zmniejszyć ryzyko pęknięcia. Jednak ta blizna to słabsze miejsce.
Powiedzmy, że krocze jednak pęknie przy porodzie, bo nawet stosując maksimum ochrony krocza, część kobiet będzie miało pęknięcie. Jak zadbać o ranę po pęknięciu?
Na pewno krocze warto wietrzyć od razu po porodzie. W połogu pozycja leżąca jest sprzyjająca. Jasne, możemy coś zrobić, gdzieś sobie przejść, ale warto jest jednak poleżeć, chociażby przez ten pierwszy tydzień. Przy urazach krocza niesprzyjające będzie siedzenie. Gdy kobieta wstaje z łóżka, najlepiej jest, gdy najpierw przekręci się na brzuch, potem podniesie się na kolanka i w ten sposób wstanie. Osobiście bardzo polecam również, aby po wizycie w toalecie przepłukać krocze korą dębu, bo ona ładnie działa oczyszczająco i antyseptycznie. Jeśli przy oddawaniu moczu piecze, bo pęknięcie było blisko cewki moczowej, to można też oddawać mocz pod prysznicem. Unikamy także wszelkiego rodzaju kółek do siedzenia.
W razie trudności z gojeniem można na przykład udać się do fizjoterapeutki uroginekologicznej albo chociażby ostrzykiwać kolagenem.
Jeszcze chciałam wspomnieć o nasiadówkach porodowych. One pomagają w przygotowaniu krocza do porodu, pomagają w rozluźnieniu, nagrzewają i zaleczają ewentualne infekcje. W samym porodzie warto stosować zwłaszcza w pierwszej fazie, a potem w czasie połogu również można stosować, aby się wszystko lepiej goiło.
Co byś chciała przekazać od siebie naszym czytelniczkom/słuchaczkom?
Żebyście nie dały się zastraszać i żebyście uwierzyły, że wasze ciała są gotowe do urodzenia dziecka. I wcale duże dzieci nie muszą oznaczać ogromnych obrażeń krocza. Wiem, że to jest trudne doświadczenie, gdy rodzi się główka, ale to jest wszystko normalne, te uczucia są w porządku. Również chcę Wam powiedzieć, żebyście się nie obwiniały, że trzy razy nie pomasowałyście się i doszło do urazu krocza, bo to najczęściej kwestia bardzo osobnicza
Rozmawiała: Olga Vitoš
Martyna Polcyn-Łętowska z wykształcenia magister położnictwa entuzjastka medycyny naturalnej, aromaterapii oraz samorozwoju w swojej praktyce obejmuje opieką pary w ciąży przygotowując je do porodu, przyjmując porody domowe oraz wspierając w opiece w okresie połogu. Na co dzień żona i mama trójki dzieci.