Zapraszamy do wysłuchania w formie podcastu: KLIK
W mediach coraz częściej słyszymy i czytamy o rodzicielstwie bliskości. Czym jest rodzicielstwo bliskości i na czym polega?
Termin rodzicielstwo bliskości został ukuty przez amerykańskie małżeństwo badaczy Williama i Marthę Sears – lekarza i pielęgniarkę, autorów publikacji „Księga rodzicielstwa bliskości”. To oni właśnie odnieśli teorię bliskości do namłodszych dzieci, podkreślając znaczenie tego, jak ważne procesy psychologiczne zachodzą u dziecka zaraz po porodzie, np. podczas kontaktu skóra do skóry czy karmienia piersią. Ta teoria z czasem bardzo rozwinęła się i pojawili się kolejni autorzy poruszający to zagadnienie. Samaw mojej pracy nawiązuję do rodzicielstwa bliskości także w odniesieniu do wychowania przedszkolaków i jeszcze starszych dzieci.
Rodzicielstwo bliskości to znaczy takie rodzicielstwo, które opiera się na budowaniu relacji z dzieckiem dzięki wdrożeniu: bliskości, szacunku, wrażliwości, zrozumienia, przyjmowania dziecka w tym, w czym ono jest i takim, jakim jest, a nie próbach negowania tego. Podążając za Searsami, bliskościowymi rodzicami zostajemy już w okresie niemowlęcym dziecka. Dlatego kluczowy jest tu nietraumatyczny poród, kontakt skóra do skóry po porodzie, karmienie piersią, praktycznie bezustanna bliskość fizyczna z dzieckiem w trakcie połogu, traktowanie płaczu dziecka jako sygnał, a nie przyjmowaniego jako to, że dziecko jest niegrzeczne czy rozpieszczone. Chodzi więc o wrażliwe wsłuchiwanie się w ten płacz i reagowanie na niego.
Rodzicielstwo bliskości znacząco przeciwstawia się typowo behawioralnym metodom wychowania, w których dzieci są traktowane trochę jak małe zwierzątka, które od urodzenia trzeba wychować, ustawić, wytresować. W filozogii rodzicielstwa bliskości przyjmujemy dziecko takim, jakim jest, co nie wyklucza stawiania mu granic. Po prostu towarzyszymy dziecku. Nie lubię tego słowa „obserwacja”, wolę mówić o towarzyszeniu.
W jakim sensie niezakłócony i nieprzerwany kontakt skóra do skóry matki i dziecka tuż po porodzie ma wpływ na psychikę dziecka i matki?
Przede wszystkim w trakcie tego pierwszego kontaktu u matki i dziecka dzieją się ważne procesy na poziomie fizjologicznym i hormonalnym. Tuż po porodzie mamy najwyższy poziom oksytocyny w całym swoim życiu, o ile urodziłyśmy siłami natury i mamy dziecko ułożone na swoim ciele. Z kolei z perspektywy dzieckajedynym miejscem, jakie zna, jest wnętrze brzucha mamy, więc najbliższym mu środowiskiem, w którym najlepiej będzie się czuło po porodzie, jest również brzuch mamy, ale po drugiej stronie. Dziecko słyszy głos mamy, który bardzo dobrze zna, czuje jej ciepło i przede wszystkim zapach. Jest udowodnione naukowo, że smak i zapach płynów owodniowych koresponduje z zapachem mamy oraz zapachem i smakiem mleka z piersi.
Zarówno mama, jak i dziecko mają też tuż po porodzie podniesiony znacząco poziom adrenaliny i kortyzolu – one musiały być podniesione, bo pomagały urodzić się dziecku. Dlatego te hormony stresu same w sobie w poszczególnych częściach porodu nie są złe, ale po porodzie należy doprowadzić do tego, by mama i dziecko spotkali się w takim miejscu, w którym spokojnie zaznają wytchnienia po wysiłku. Nie chodzi tylko o odpoczynek, ale wytworzenie sytuacji, w której mózgi dziecka i matki przyjmą komunikat: „Jesteśmy bezpieczni”. Dla dalszego rozwoju mózgu dziecka ma to ogromne znaczenie. A zatem czy pierwsze minuty i godziny jego życia są związane z poczuciem bezpieczeństwa czy poczuciem zagrożenia?
Ten stan zagrożenia tworzy się u dziecka w momencie oddzielenia go od mamy. Dziecko nie ma zielonego pojęcia, co się dzieje, bo jedynym znanym mu środowiskiem jest ciało mamy, z którym było nierozerwanie połączone przez dziewięć miesięcy. Organizm dziecka pozostaje wówczas w stanie walki i ucieczki, a poziom stresu po porodzie nie opada.
Jako psycholog potwierdzam, że to, co dzieje się podczas porodu i tuż po nim jest takim ziarenkiem, które z całą pewnością ma wpływ na całe nasze dalsze życie. Jednak nie chciałabym tu budować zbyt kategorycznej narracji, bo teraz mamy, które nie miały takiego kontaktu pomyślą sobie: „Kurcze, teraz przegrałyśmy całe życie”. Na szczęście jesteśmy ludźmi, a więc w pracy nad naszą psychiką możemy włączyć różne mechanizmy naprawcze na kolejnych etapach życia, które załagodzą tą pierwszą traumę rozdzielenia po porodzie. Niemniej jednak chcę z całą mocą podkreślić, dla naszej psychiki jest to niesamowicie ważne, w jaki sposób spędzamy te pierwsze godziny po porodzie.
Dlaczego jest ważne pod względem psychicznym, żeby kontakt skóra do skóry mamy i dziecka zaistniał także po cesarskim cięciu, o ile ich stan zdrowia na to pozwala?
Powiedziałabym, że jest to jeszcze ważniejsze niż w przypadku porodu siłami natury. Dlatego, jeśli poród przez cesarskie cięcie jest zaplanowany, uwzględnijmy w naszym planie porodu kontakt skóra do skóry już na sali operacyjnej. Z perspektywy psychologicznej taki kontakt jest kluczowy. Jeśli mamy cięcie cesarskie „na zimno” [bez uprzednio rozpoczętej akcji porodowej – przyp. red.], poziom oksytocyny u kobiety nie wzrasta stopniowo. Nawet jeśli przed cesarką kobieta odczuwała skurcze (poziom oksytocyny rósł), to nie będzie w jej organizmie swoistego piku tego hormonu, jaki jest zaraz po porodzie naturalnym. A właśnie kontakt z dzieckiem zaraz po cesarskim cięciu będzie stymulował wydzielanie się oksytocyny.
Jeśli z różnych powodów zdrowotnych czy to po stronie dziecka, czy matki to się nie uda, to wtedy należy nadrobić ten kontakt w dalszych dobach podczas hospitalizacji i potem w domu, czyli dużo tulić się w łóżku podczas kontaktu skóra do skóry. Po cesarskim cięciu statystycznie mamywięcej problemów z karmieniem piersią, w nawiązaniu więzi, więcej mam określa swoje dzieci jako trudne, więcej mam doświadcza depresji poporodowej. Z mojego punktu widzenia jako psychologa kluczowe jest zadbanie po każdym porodzie o wysokipoziom oksytocyny oraz zbudowanie u matki i dziecka poczucia bezpieczeństwa.
Bywa, że świeżo upieczone mamy stają przed dylematem: czy podążać za swoim i dziecka instynktem czy też poddać się na narzucanym modelom wychowania. Na przykład słyszą rady, żeby nie nosić czy nie usypiać, bo „dziecko przyzwyczai się”. Jeszcze pokutuje przekonanie, że lepiej zostawić w łóżeczku dziecko płaczące, by wypłakało się.
Mamy tu dwie sytuacje: dziecko traktowane bliskościowo i dziecko traktowane oddaleniowo czy według tak zwanych tradycyjnych modeli wychowania albo dobrych rad. Rozumiem, że rodzicom łatwo się w tym wszystkim pogubić. Jako ekspertka, do której przychodzą rodzice z różnymi pytaniami, nie daję rad. Pytam właśnie o wspomniany przez Ciebie instynkt, zadając pytanie: „A co w tej sytuacji podpowiada Ci Twój środek? Co podpowiada Ci Twoje ciało? Czy naprawdę chcesz zostawić to płaczące dziecko w łóżeczku przez 5 i pół minuty tak, jak zalecił jakiś trener snu dzieci albo poradnik? A może całe ciało wyrywa Ci się do tego dziecka i chcesz je przytulić?”.
Dopóki nie mamy styczności z osobą, która ma poważne psychiczne zaburzenia, naturalnym jest, że instynkt rodzicielski działa i to ciało będzie wyrywało się do płaczącego dziecka. Chcemy temu dziecku pomóc, podnosimy je z łóżeczka, przytulamy. To jest najsilniejszy instynkt przetrwania, który przeważa w tej sytuacji, nawet jeśli jesteśmy już bardzo zmęczeni albo poirytowani całą sytuacją. Rodzicielstwo bliskości mówi: naturalnym jest, że dziecko w pierwszych latach życia potrzebuje nas prawie nieustannie i naturalnym jest, że instynktownie chcemy dać mu czułość.
Dziecko nie może przyzwyczaić się do noszenia, bo po porodzie jedyne do czego jest przyzwyczajone, to właśnie noszenie. Nie może też wymuszać karmienia, bo jest przyzwyczajone do karmienia non stop w życiu płodowym. Dopiero po urodzeniu się dziecko po raz pierwszy poznaje uczucie głodu czy pragnienia. Wcześniej nie znało też uczucia zimna lub gorąca, bo w brzuchu temperatura była zawsze stabilna i na idealnym poziomie. Nie miało też problemu z zasypianiem, bo wtedy kiedy chciało zasnąć, po prostu usypiało, bo mama była zawsze, więc było też zawsze poczucie bezpieczeństwa. Po narodzinach dziecko uczy się doznawania braku i dyskomfortu.
Część dzieci znosi tę więlką zmianę lepiej, a część gorzej. Część noworodków będzie w stanie kilka godzin leżeć w swoim łóżeczku, ale większość nie i to jest zupełnie naturalny stan. I wtedy jako rodzice będziemy dostarczać tę czułość, bliskość, zaangażowanie. Rzecz jasna wiąże się to z naszym zmęczeniem i kwestią proszenia o pomoc.
W rewelacyjnej książce „The Womanly Art of Breastfeeding” możemy przeczytać, że jak noworodek po raz kolejny płacze i już naprawdę nie wiemy, dlaczego, to podajmy mu pierś. Nie musimy zgadywać, o co mu chodzi, tylko zawsze na początku dajmy mu się przystawić albo przytulmy, jeśli nie karmimy. I tu bardzo ważna uwaga: nie musimy spełniać wszystkich warunków rodzicielstwa bliskości, jeśli chcemy być bliskościowymi rodzicami. Przede wszystkim chodzi tu o nastawienie względem dziecka: ważne są jego potrzeby i nasze potrzeby. Dbamy o nasze potrzeby, ale nie zapominając o potrzebach dziecka.Takie pomysły, jak wypłakiwanie dziecka, czyli kategoryczne odrzucenie potrzeby dziecka, biorą się z desperacji i dużego przemęczenia, a nie z środka czy instynktu rodzica. A zatem apel: wszystkie dobre rady i tresury dziecka wyrzucamy przez okno!
Już wcześniej o tym wspomniałaś, ale jeszcze dopytam, czy to, w jaki sposób przebiega nasz poród i w jaki sposób jesteśmy traktowani jako noworodki, niemowlęta i maleńkie dzieci, wpływa na naszą psychikę i na to jacy jesteśmy w przyszłości?
Powiem tak: ciało pamięta. Nasz mózg w głębokich warstwach pamięta nawet życie płodowe, poród i to, co działo się tuż po nim, więc w późniejszym życiu to może mieć na nas różnoraki wpływ, ale nie będziemy tego w pełni świadomi. Dzieje się tak dlatego, że nasza pamięć jest w dużej mierze werbalna. Natomiast są ludzie, i ja także do nich należę, którzy mają wspomnienia z tego przedwerbalnego okresu swojego życia, czyli zanim zaczęli mówić. Pamięć świadoma związana z jakimś konkretnym wydarzeniem nie ma za dużo wspólnego z nieświadomym pamiętaniem pewnych zdarzeń, które miały na nas wpływ.
Oddzielenie dziecka od mamy tuż po porodzie, pozbawienie go kontaktu skóra do skóry, a więc wcześniej opisywana przeze mnie trauma, może zapisać się w człowieku na przyszłość jako ogólna nieufność do świata, napięcie i lękowość w podejściu do innych ludzi. Z kolei przedkładanie tego, co dziecko musi ponad jego potrzeby, czyli wpychanie go w jakieś sztywne schematy bez przyjmowania go takim, jakim jest, skutkuje wychowaniem człowieka, który nie wierzy w siebie, nie czuje się bezpiecznie na świecie i w relacjach z innymi. Dziecko nie jest w stanie powiedzieć sobie, że rodzice mają słaby model wychowania i generalnie z nim jest wszystko OK. Takie rzeczy jesteśmy w stanie przepracować dopiero jako dorośli ludzie.
Oczywiście, na to, jacy jesteśmy jako dorośli ludzie, ma wpływ bardzo wiele czynników. Nawet jeśli dojdzie do takiego traumatycznego zdarzenia przy porodzie, dalej bardzo duże znaczenie ma to, co zrobią z tym rodzice dziecka. Niemniej jednak z całą mocą podkreślam, nie bagatelizujmy tego, co dzieje się w ciąży, podczas porodu i tuż po nim. Zaraz po narodzinach dziecka tworzą się rodzinne więzi i tu wracamy do teorii bliskości. Już od pierwszych chwil życia pomagamy dziecku być człowiekiem, który dobrze się ze sobą czuje, potrafi tworzyć bezpieczne i stabilne relacje z innymi ludźmi, potrafi zadbać o swoje granice oraz odbiera świat jako przyjazne miejsce.
Jako rodzice bliskościowi uczymy dziecko przyjmować same siebie w sposób bliskościowy, czyli z akceptacją i łagodnością do samego siebie, ze świadomością, że może popełniać błędy i czuje się w świecie bezpiecznie.
Z kolei w przyszłości takie dziecko będzie potrafiło podarować podobne wychowanie także swojemu potomstwu.
Rozmawiała: Małgorzata Bryl-Sikorska
Pamela Kucińska – psycholożka, edukatorka okołoporodowa i doula. Absolwentka Uniwerstytetu Warszawskiego w ramach Warsaw International Studies in Psychology. Autorka e-książki „Niezbędnik porodowy. Wszystko, co potrzebujesz wiedzieć o świadomym porodzie” oraz książki wspierającej rodziców dzieci w wieku 2-6 lat, która niebawem ukaże się nakładem Wydawnictwa Trefl. Współpracuje z portalem dla rodziców Równoważni.pl. Mama trojga dzieci, które urodziła w domu.